Już kolejną kadencję krytykujemy pobieranie diet przez radnych za niewiele znaczące posiedzenia komisji. Ale radni Komisji Oświaty przeszli samych siebie...

Wydatków na funkcjonowanie Rady Miasta pilnujemy dość skrupulatnie (przeczytaj informacje kołobrzeg). Pokazujemy naszym radnym, jak bardzo są dla nas drodzy (zobacz informacje kołobrzeg). Do tej pory, najlepsza w zarabianiu kasy była Komisja Rewizyjna. Krótkie spotkania nie mają wpływu na to, ile radni dostaną - zawsze należy się im tyle samo. Dlatego spotkania są w miarę częste. Co by się opłacało. Ale wiadomo - radni służą mieszkańcom, muszą wiedzieć, żeby mieszkańców reprezentować uczciwie. A wiedza ta - nas podatników - kosztuje sporo.

Napisaliśmy w środę o konferencji polsko-niemieckiej, podsumowującej 10 lat wspólnych działań przeciwko uzależnieniem wśród młodzieży (zobacz wiadomości kołobrzeg). Konferencja odbyła się w Gimnazjum nr 3. Okazało się jednak, że radni Komisji Oświaty uczestniczyli nie tyle w konferencji, ile na posiedzeniu... komisji. Jak tłumaczy Urszula Dżega-Matuszczak, było to zaplanowane spotkanie, na którym radni mieli dowiedzieć się o problematyce uzależnień wśród młodzieży, przyczynach i skutkach tego zagadnienia. Jedno posiedzenie było w środę, a dziś - w piątek - kolejne. Tym razem, radni komisji zajęli się kolejnym ciężkim zadaniem, czyli zaopiniowaniem projektów uchwał na najbliższą sesję. Dlaczego radni nie zrobili tego w środę? Zapytaliśmy o to radnego Cezarego Kalinowskiego, ale ten akurat w tym posiedzeniu nie uczestniczył, a komentarza i tak odmówił.

O sprawie głośno powiedział Adam Wieczorek. - Dla mnie taka komisja to nieporozumienie. Otrzymałem za to dietę, ponad 150 złotych, którą przelałem na Towarzystwo Przyjaciół Dzieci - informuje radny Platformy Obywatelskiej. Jednak jego koledzy już tacy "obywatelscy" nie są. Przewodnicząca komisji czy radny Artur Mikołajek uważają, że radni mają nie tylko prawo, ale i obowiązek w takich spotkaniach uczestniczyć, bowiem wiedza przekazywana na konferencji jest zbieżna z zakresem pracy komisji. A że w konsekwencji nie można być w pracy czy wykonywać innych obowiązków, to dieta jest tego rekompensatą.

Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że niektórzy radni obrazili się na radnego Wieczorka, bo jako jedyny odważył się pokazać bezsens tego rodzaju posiedzeń. - Była zadyma - mówi nasze źródło. Mniej radykalny w ocenie radnych jest przewodniczący Rady Miasta, Ryszard Szufel. Jak powiedział naszemu portalowi, ma zastrzeżenia do takiego działania komisji. - Rozmawiałem w tej sprawie z przewodniczącą komisji, prosiłem, żeby takie posiedzenia się nie powtarzały - mówi Szufel. I trudno się z przewodniczącym nie zgodzić, patrząc na problemy budżetowe miasta. Szeregowy radny za posiedzenie komisji otrzymuje około 152 złote. Przewodniczący komisji - 224 złote. Zakładając, że Komisja Oświaty zbiera się w pełnym składzie, koszt jej pracy to 1440 złotych. Niemal tyle, zarabia co miesiąc dużą część mieszkańców Kołobrzegu za około 160 godzin pracy. Posiedzenie trwało kilka godzin...

KOMENTARZ
Jako mieszkaniec Kołobrzegu poczułem się lekko naciągany. Jeśli obowiązki zawodowe kolidowały radnym z tymi społecznymi, mogli wziąć urlop, albo poprosić o referaty lub zestawy slajdów - przecież mają laptopy i mogą sobie poczytać, o czym na konferencji była mowa. A tak naprawdę, sprawa tego rodzaju komisji nasuwa smutną, ale prawdziwą refleksję. Nie potrzeba nam w Kołobrzegu 21 radnych, którzy łączą pracę, często w spółkach miejskich, i dorabiają sobie dietami. Wystarczyłoby 7 radnych, za to na etacie i z odpowiednio umotywowanymi finansowo obowiązkami, do pełnej dyspozycji mieszkańców. A tak, mamy prowizorkę, w dodatku kosztowną.

Robert Dziemba