Czy Zieleń Miejska nie radzi sobie z nowym systemem wywozu odpadów. Na pytanie próbowali odpowiedzieć radni. Jednak prezes twierdzi, że to nie wina spółki.

Radni stwierdzili, że system segregacji od początku w Kołobrzegu po prostu nie działa tak, jak powinien. Najpierw nie było pojemników na śmieci. Radni skupili się na stosunkach pomiędzy Urzędem Miasta a jego spółką komunalną. W sierpniu Zieleń Miejska wystawiła fakturę na niemal 639 tysięcy złotych. Ale miasto naliczyło spółce karę w wysokości ponad 270 tysięcy złotych za brak harmonogramu, niedostarczenie pojemników i brak systemu monitorowania pojazdów. Zieleń nie zgodziła się z zarzutami urzędników i podnosiła, że system monitorowania pracy pojazdów był, ale nie funkcjonował ze względu na aktualizację i wymianę serwerów przez operatora. 12 sierpnia urzędnicy uzyskali dostęp do aplikacji systemu. Karę anulowano.

We wrześniu spółka wystawiła fakturę na niemal 637 tysięcy złotych. Tym razem spółce naliczono karę 12 400 zł za brak chipów na pojemnikach i brak harmonogramu. Podobnie było po wystawieniu faktury w październiku, a kara kary wyniosła 8700 zł. Ale błędy popełniała nie tylko spółka. Komisja Rewizyjna, która przyglądała się sprawie, stwierdziła, że były one także po stronie miasta. Na przykład kontrola Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w zakresie sprawdzenia przestrzegania przepisów o gospodarce odpadami wykazała również nieprzystosowanie się do nowego systemu.

Jak mówił podczas posiedzenia prezes Zieleni Miejskiej Zenon Malinowski, przyczyny opóźnień w przystosowaniu się spółki do nowego systemu tkwią w jej starym parku maszynowym i konieczności stosowania ustawy o zamówieniach publicznych w przypadku dostarczania nowego sprzętu. Największy problem był w przypadku zakupu pojemników. Cała Polska kupowała pojemniki i czas ich dostawy był bardzo długi. Kolejny problem to wymiana parku maszynowego. Prezes Zieleni wskazywał, że spółka zaopatrzyła się w nowe pojazdy, w tym nową śmieciarkę, ale nie da się w ciągu jednego roku wymienić całego parku maszynowego. Niektóre śmieciarki mają nawet 30 lat, są przestarzałe i awaryjne. Tymczasem  spółka zyskuje zlecenie na rok, ewentualnie na dwa. Będzie musiała stanąć do kolejnego przetargu i gdyby go w Kołobrzegu przegrała, sprzęt ten będzie stał i niszczał. Poza tym, inwestycje to koszty. Tylko sam zakup pojemników to wydatek rzędu ok. 4 mln zł. Dlatego Malinowski uważa, że na tyle ile to możliwe, jego spółka wywiązuje się z warunków przetargu, ale prawa nikt łamać nie będzie.