Dwa wydarzenia utkwiły mi negatywnie w pamięci. Obydwa dotyczą potencjalnej zabudowy przy ul. Brzeskiej w Podczelu. Temat wielokrotnie poruszany na portalu Miastokolobrzeg.pl. To źle świadczy o władzach miasta. O braku profesjonalizmu przede wszystkim.
Pierwsze zdarzenie związane jest z debatą publiczną nad wyłożonym projektem planu zagospodarowania przestrzennego, dla trzech działek przy zejściu na plażę w Podczelu. Takie spotkania składają się z dwóch części. W jednej pracownicy wydziału architektury lub autorzy projektu omawiają proponowane zapisy, w drugiej zainteresowani, ale też każdy, kto ma chęć wziąć w tym udział, przedstawiają swoje spostrzeżenia i uwagi. W tym dniu nie trzeba składać „uwag”, czyli wniosków o zmianę zapisów, ale można zadawać pytania. I tak też było. Najważniejsze pytanie dotyczyło kwestii łącznego zagospodarowania koncepcyjnego dla całego obszaru byłego lotniska. Złożył je jeden z kołobrzeskich „kupców”. Podobne zadawałem ja, gdy procedowaliśmy plan Ekoparku Wschodniego. I brzmiało ono: dlaczego wciągnięto z niego część działek przy ul. Brzeskiej i opracowano ich zagospodarowanie w oderwaniu od całościowej koncepcji? Zarówno na moje, jak i kupca pytanie nikt odpowiedzieć nie potrafił w sposób logiczny i przekonywujący. Bo faktycznie, skoro Anna Mieczkowska realizuje uchwałę Rady Miasta dotyczącą przygotowania konkursu urbanistyczno-architektonicznego dla Podczela, a w szczególności dla byłego lotniska, to wycinanie z tego obszaru kilku działek jest bez sensu. Chyba, że celem jest ograniczenie korzystania z własności. Ale to już ociera się o grubą kontrowersję i potencjalne działanie na szkodę osób trzecich.
To spotkanie przesiąknięte było emocjami, zainteresowani wyrażali słuszny – w mojej ocenie – gniew, związany z proponowanymi rozwiązaniami, z brakiem porozumienia dot. przeniesienia kolektora deszczowego. Nie rozumiem zachowania Ewy Pełechatej, która zamiast zachować profesjonalny spokój, wdawała się w słowne połajanki z właścicielami nieruchomości, niejednokrotnie przerywając ich wypowiedzi i eskalując konflikt. Spektakl był żenujący. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że zainteresowani wielokrotnie rozmawiali z wysokimi przedstawicielami władz miasta, ale byli „poklepywani po plecach” i zbywani. Ciekawe, czy znalazłby się chętny, żeby od nich te działki odkupić?
Drugie zdarzenie związane było z konferencją Anny Mieczkowskiej, która zwołała dziennikarzy, żeby poinformować ich, że minister infrastruktury zmienił zdanie i odrzucił zażalenie pani prezydent, na postanowienie Urzędu Morskiego dot. uzgodnienia zabudowy dla sześciokondygnacyjnego obiektu przy ul. Brzeskiej, ale w strefie „B” ochrony uzdrowiskowej. Zaskoczyły mnie dwie sprawy:
1) miasto nie potrafiło zadbać, żeby być uznanym za stronę w tym postępowaniu na pierwszym etapie, ba, nawet nie złożyło właściwego wniosku za pierwszym podejściem;
2) w swojej skardze na postanowienie Urzędu Morskiego przywołano argumenty sprzeczne z dotychczasowym stanowiskiem miasta w relacjach z inwestorem;
3) pani prezydent w tej sprawie zachowuje się jak niewiniątko, przerzucając odpowiedzialność za zaistniałą sytuację na innych.
Zupełnie niepotrzebnie A. Mieczkowska publicznie się oburza i wypowiada słowa, których znaczenia nie rozumie i nie powinna w ogóle ich wypowiadać, w temacie interpretacji planu zagospodarowania przestrzennego. Bo jest organem, który nie jest uprawniony do interpretowania planu. Co więcej, powołuje się na stanowisko swoich prawników i wydziału architektury. Jak długo jestem w Radzie Miasta, tak długo pamiętam, że pracownicy wydziału ZAWSZE powstrzymywali się od interpretowania planu miejscowego, nawet tego, który sami przygotowywali. Nie sądzę, żeby to się zmieniło. Jeżeli w całym procesie towarzyszyli pani prezydent prawnicy, to sugeruję ich zmianę. Bo skoro nie potrafili zadbać o to, żeby miasto zostało uznane za stronę, to znaczy, że umknęły ich uwadze dwa ważne wyroki NSA (z 2014 i 2016 ws. bycia stroną w postępowaniu dot. pozwolenia na budowę, jako właściciel sąsiedniej działki). Teraz to już musztarda po obiedzie.
Przypomnę jeszcze jedną rzecz, istotną w tej sprawie. W 2017 roku Rada Miasta uruchomiła procedurę uchwalenia planu dla Ekoparku, ale razem z tymi działkami. Ten plan był wyłożony w całości na początku 2021 r. I można było go w całości uchwalić ponad rok temu – UWAGA! – zanim inwestor z Brzeskiej złożył do starostwa wniosek o wydanie pozwolenia na budowę. To nie kto inny, ale właśnie prezydent miasta podjęła decyzję, żeby wyłączyć z tamtego projektu te trzy sporne działki, do odrębnego opracowania, co próbuje przeforsować obecnie w ekspresowym tempie. I to dlatego w ogóle starosta kołobrzeski ma szansę pozwolenie na budowę wydać. Bo by nie mógł, gdybyśmy wtedy ten plan dostali do uchwalenia.
Jacek Woźniak
P.S. Nie podoba mi się wysoka zabudowa w tamtym miejscu, ale wtedy, gdy mogłem mieć na to wpływ, uniemożliwiono mi głosowanie w tej sprawie. Dziś, za chwilę, pozwolenie na budowę będzie wydane, bez udziału radnych Rady Miasta. Procedowanie tego planu staje się bez sensu. A to co wyprawiają wokół tego tematu zuchy z magistratu ośmiesza ten urząd.
Mądrości Woźniaka: Ośmieszanie urzędu

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.