To, że kierowcy będą przeklinali drogowców za zamknięcie mostu w Dźwirzynie na czas sezonu - było pewne. Ale za chaos komunikacyjny i informacyjny?

To co dzieje się z obu stron zamkniętego mostu dźwirzyńskiego zwielokrotnia nie tyle wysoka temperatura, ile brak informacji o potencjalnym objeździe, a przede wszystkim totalny brak miejsca do zawrócenia spod przeprawy przez rzekę.

- Tego, kto to wymyślił, powinny w tym kanale utopić - krzyczy jeden z kierowców. - Ani spod tego mostu zawrócić, bo tu wszystko jest zastawione, ani nie ma informacji którędy jechać. Jest tylko znak, że most jest zamknięty. I co ja mam dalej robić? - pyta turysta ze Śląska. Pretensje mają również kierowcy autobusów z obu stron Kanału Reskiego. - Od strony kołobrzeskiej jeszcze jako tako można zawrócić, ale tu jest tyle samochodów, że dochodzi do kolizji, a o kłótniach z kierowcami to w ogóle nie warto wspominać - mówi kierowca autobusu prywatnej firmy. - Koledzy od strony gryfickiej mają niewielkie szanse na zawrócenie spod mostu, a przecież tu dowożą ludzi, których my zabieramy do Kołobrzegu. To jest skandal i nieporozumienie.

Pretensje do drogowców mają również piesi, bo most jest zaniedbany, ma dziury i nie budzi zaufania. - Zbudowali most z boku dla pieszych i stoi zamknięty - mówi mieszkaniec Dźwirzyna. - Oni w ogóle nic z tym nie robią. To ja się pytam: po co ten most zamykali?

Przy moście od strony kołobrzeskiej interweniuje Straż Miejska. Tyle, że cały czas tam stać nie może, więc przy moście dalej panuje chaos. Powiększają go jeszcze skargi właścicieli funkcjonującej przy moście smażalni ryb. Urząd Morski, który jest właścicielem terenu, wypowiedział im dzierżawę ze skutkiem na październik. Sezon trwa, a oni mają trudności w zarabianiu.