Ciekawą rzecz usłyszałem od koleżanki, która pracuje na dwa miasta. Jak jest u siebie, to widzi tylko nieporządek, dziury w drogach, krzywe chodniki. Jak przyjeżdża do nas, to miasto i jego stan podoba jej się bardzo. Tak sobie myślę, że swojego nie doceniamy i widzimy pozytywy dopiero, gdy „obcy” zwrócą nam na to uwagę. A jak jest w rzeczywistości?

Prawdą jest, że są miasta, w których nie widać ładu i składu. Paradoks polega na tym, że miejscowi tak bardzo przyzwyczaili się do sytuacji, że nie widzą problemów. Dopiero dystans i spojrzenie z boku pokazuje skalę problemów. Z Kołobrzegiem jest inaczej. Wszędzie widzimy problemy, psioczymy i narzekamy. Być może dlatego, że na co dzień rodowici kołobrzeżanie to około 50 proc. ludzi na ulicach. Nie jest tak źle, jakby się wydawało.

Kołobrzeg jest zabetonowany. To powie każdy. Faktycznie, buduje się coraz więcej, wzrostu zieleni zorganizowanej nie widać, bo budynki rosną szybciej. Ale wystarczy wejść na „Widokówkę” w Perle Bałtyku, żeby zobaczyć, że miasto jest naprawdę zielone. Prawdą jest, że deweloperzy zabudowują swoje parcele na maksa, a o nasadzenia i tereny zielone martwią się na końcu. Jest na to sposób. Narzucić systemowo jeszcze większy wskaźnik zieleni na obszarach planistycznych. Za chwilę – mam nadzieję – uruchomimy procedurę uchwalenia ogólnego planu zagospodarowania przestrzennego miasta. Tam możemy pewne wskaźniki ująć, wbrew deweloperom. Na to trzeba mieć odwagę. Proszę obserwować działania radnych w tym zakresie. Znam też takich inwestorów, którzy mówią nam wprost – narzućcie rygorystyczne zapisy, my sobie poradzimy. Polegną tylko patodeweloperzy, nastawieni na wyciągnięcie z metra kwadratowego ile wlezie. Biorę sobie do serca.

Na tym portalu – jak zwykle – żywa jest dyskusja, o czym radni powinni wiedzieć, a o czym informować społeczeństwo. Podzielam pogląd, że skoro reprezentujemy wszystkich mieszkańców, to powinniśmy reagować na każde zgłoszenie i mieć oczy dookoła głowy. Burzę wywołały ostatnio przepełnione śmietniki, które – jak się okazało – mają trudnych do określenia właścicieli. Prezydent pisze do marszałka, śmietniki znikają, wywołując ubaw wśród komentujących. A wcale nie jest do śmiechu. Bo o ile nasza Zieleń Miejska jakoś sobie radzi na naszych terenach, to rozdrobnienie własnościowe pasów drogowych i na dodatek spór, kto którymi ma zarządzać powoduje, że obrywamy my wszyscy. A powinno być jedno miasto, jeden gospodarz, jeden odpowiedzialny. Reszta płaci.

A jeżeli już mowa o pasach drogowych. Jeżdżę często Aleją Św. Jana Pawła II. I pamiętam, że nie tak dawno temu ulica ta była remontowana, praktycznie na całym swoim przebiegu. Dziś wygląda jakby była księżycowa. Czy to faktyczne jej zużycie? W końcu jest jedną z najbardziej uczęszczanych. A może kwestia jakości doboru materiału? Bez wątpienia, w tej kadencji znów trzeba ją wyremontować. A skoro tak, to może i przy okazji cały pas zieleni pomiędzy jezdniami. Kołobrzeg jest miastem morskim. Czas pomyśleć, żeby i zieleń zorganizowana odnosiła się do tego charakteru. Uwielbiam rondo przy policji i prokuraturze. Nie widzę przeszkód, żeby podobny charakter nadać innym terenom zielonym, tym w pasach drogowych również. Taki fajny wydmowy.

Kołobrzeg jest pięknym miastem. Wszyscy o to dbamy. Zarówno ci, którzy na co dzień pilnują porządku, jak i ci, którzy sygnalizują nam radnym, ale też urzędnikom negatywne zjawiska. Na pewno jesteśmy czystszym miastem, niż niektóre sąsiednie.

Jacek Woźniak

PS. Kolega mój Robert, z uporem wskazuje, że cały odcinek ul. Koszalińskiej woła o pomstę do nieba. Brak śmietników, brud, zalegający piasek. To nie jest ulica „miejska”. Ale jest w mieście, powinna być czysta. Niech właściciel zapłaci. My zadbamy.