Handlarze ryb na targu rybnym w Porcie Rybackim załamują ręce. Są okradani w majestacie prawa i niewiele mogą z tym zrobić. A tracą rybę i zarobek.
Niby wszystko wygląda normalnie. Są ryby, są kupcy jest zysk, a wszystko z latarni ulicznych obserwują mewy. Nic bardziej mylnego. - Te cholerne ptaki potrafią zeżreć cztery kawałki śledzia za jednym nalotem - załamuje ręce jedna ze sprzedawczyń. - Nie można na chwilę nawet usiąść, bo nalot gwarantowany - nie ukrywa swojej bezradności kobieta. Problem polega na tym, że mewy nie gardzą też dorszem, o łososiu nie wspominając. A taki płat łososia to nawet 60 złotych. Tymczasem z ryby trzeba się rozliczyć. Nikogo nie obchodzą skrzydlaci złodzieje.
Mewy w swoje profesji się wyspecjalizowały. Najpierw prowadzona jest obserwacja z położnych dalej latarni. Potem, mewa wybiera sobie jakieś stanowisko i podlatuje bliżej. Następnie, gdy tylko nadarzy się okazja, ptak dokonuje szybkiego nalotu i prosto ze skrzynek kradnie rybę. I ucieka, a w sumie odlatuje.
Złapać tego złodzieja jest trudno. Ale nawet gdyby go złapać, niewiele można z nim zrobić. Przecież policja nawet go nie przesłucha. A samosądu dokonać też nie można, bowiem mewa srebrzysta podlega częściowej ochronie.
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.