Mieszkańcy i turyści mieli okazję zobaczyć program przygotowany przez znanych cyrkowców. Artyści potrafili rozbawić małych i dużych widzów.
Namiot cyrkowy rozkładano od samego rana. Aktorzy odpoczywali po wcześniejszym występie, a pracownicy techniczni dbali o to, by wszystko było odpowiednio przygotowane na wieczór. Obóz cyrkowców na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od kempingów. Przyczepy poustawiane obok siebie, prawie każdej pilnuje pies. Jest tam niezwykła atmosfera. Każdy za coś odpowiada – jedni za jedzenie, inni za zaplecze techniczne, a aktorzy za program artystyczny. Mimo tego, że każdy dzień w sezonie wygląda podobnie, są uśmiechnięci i wypoczęci. Jak mówią, na wszystko jest czas, kwestia przyzwyczajenia i odpowiedniej organizacji.
Pół godziny przed rozpoczęciem występu, artyści przebierają się, malują oraz pilnują, żeby wszystkie rekwizyty były na swoim miejscu. Następnie witają się z widzami i rozpoczynają pokaz. Trzeba przyznać, że kołobrzeska publiczność nie zawiodła. Ci, którzy przyszli bawili się rewelacyjnie. Najwięcej radości wywołał clown, który skutecznie angażował widzów w zabawę. Pokazał dorosłym, że bycie sportowcem wcale nie jest takie trudne, z dziećmi poćwiczył skoki no i wykonał pamiątkową fotografię…kwiatów. Duże wrażenie zrobił pokaz żonglerki. Ulubieńcem widzów został Arek, który udowodnił, że utrzymanie równowagi na różnych wysokościach nie jest czymś niewykonalnym. Na sympatię zasłużyły sobie także zwierzęta. Kucyki pięknie się kłaniały, węże budziły jednocześnie strach i ciekawość. Swoje umiejętności zaprezentowały także kozy. Na koniec można było podziwiać akrobacje na trampolinie.
W przerwie widzowie mogli wykonać pamiątkowe zdjęcie z wężem lub szopem, a najmłodsi - poznać uroki jazdy na koniu. Oprócz tego, można było pomalować sobie twarz, kupić pamiątkowy nosek, balonik, czy też coś do jedzenia i picia.
Po występie publiczność rozeszła się, ale dla artystów to nie koniec pracy. Muszą zmyć makijaż, pozbierać rekwizyty i przygotować się do dalszej drogi. W tym czasie grupa około 20 osób zajmuje się składaniem namiotu i pilnowaniem, żeby wszystko zostało zabrane. Po mniej więcej 2 godzinach nie ma śladu po cyrku. Trzeba ruszać dalej w drogę, na kolejne spotkanie z widownią ciekawą cyrkowych wrażeń.
Klaudia Matyjaszewska
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.