Gdyby zapytać, po co ludzie wybierają się nad jezioro, większość odpowiedzi mówiłaby coś o odpoczynku i relaksie. Przypadek wielu polskich jezior pokazuje, że te słowa można rozumieć inaczej.

Wiosną, postanowiliśmy wybrać się nad Jezioro Dobrowieckie Wielkie, czyli do Podborska. Zastanawialiśmy się nad wyznaczenie około 50-kilometrowego szlaku rowerowego do Muzeum Zimnej Wojny w Podborsku, a jednocześnie nad jezioro. O ile mieszkańcy powiatu kołobrzeskiego wiedzą o muzeum w magazynie amunicji atomowej, to nie każdy zna lokalizację samego jeziora. Zupełnie inaczej jest w przypadku mieszkańców powiatu białogardzkiego. Wśród nich ta miejscówka od lat jest dobrze rozpoznawalna. Jezioro to ma jeszcze jedną zaletę: została tam ustanowiona strefa ciszy.

Nasz rekonesans niekoniecznie wypadł pozytywnie. Najbardziej negatywnym aspektem nocnego spędzania czasu nad tym pięknym zbiornikiem było to, czego dokładnie tam być nie powinno, czyli hałas. Nad jeziorem rozbito cztery obozy, w tym jeden wędkarski. Z każdego dochodził inna muzyka, w konsekwencji nad jeziorem robiła się kakofonia hałasu. Nawet wędkarze nie potrafili spędzić nocy na rozmowie, tylko słuchali muzyki, łowiąc ryby. To współczesny relaks. Ale to też było mało, bo co chwila chodziły piły. Trzeba było dociąć drewno do rozpalanych ognisk. Współczesny jaskiniowiec nie może zrobić tego w domu, jeśli w ogóle przywiezie swoje drewno. Robi to w lesie piłą spalinową, bo kto mu zabroni?

Dla osób, które nie potrafią korzystać z darów natury, jakim jest jezioro, szybko robi się nudno. Dlatego trzeba zorganizować jakieś rozrywki. Jazda samochodem nad brzegiem jeziora - to jest to, co współczesny jaskiniowiec może sobie zafundować. Ale można pójść o krok dalej, odpalić sobie quada i robić objazdy jeziora, wyścigi nad brzegiem i realizować inne pomysły, które przyjdą do głowy w okolicach północy.

Naszym zdaniem, taka sytuacja nad tym jeziorem ma miejsce regularnie. Dziwi, że w okresie weekendów nie ma tam większych działań Straży Leśnej. To też pokazuje, że strefa ciszy jest zapisem martwym. A strefa ciszy to nie tylko zakaz hałasowania na akwenie, ale także wokół akwenu. Nie wolno wytwarzać hałasu powyżej 45 decybeli. No nie wolno, ale przecież tabliczka Polakowi nie zabroni. I to jest powód, dla którego wybór nocnego wyjazdu nad Jezioro Dobrowieckie Wielkie zostawiamy wam.

Na marginesie warto podkreślić, że ten sam problem dotyczy Jeziora Kamienica dla miejsca wyznaczonego w ramach programu Lasów Państwowych "Zanocuj w lesie". Samochody wjeżdżają nad samo jezioro, poziom emitowanego tam hałasu można porównać do dyskoteki. Powstaje pytanie: czy takie są założenia tego programu? Jaki jest sens odpoczynku w miejscu, w którym odpoczywać się nie da?

Robert Dziemba