Związkowcy wypowiadając się o Uzdrowisku Kołobrzeg S.A. nie zostawiają suchej nitki na prezesie spółki. SLD mówi o prywatnym folwark partii pod tytułem "PO".

W spotkaniu w ramach Centrum Dialogu Społecznego SLD uczestniczyli obok kołobrzeskich polityków także radni sejmiku na czele z jego wiceprzewodniczącym Jerzym Kotlęgą. Jacek Kuś z SLD przypomniał, jak naprawdę wyglądała droga do komunalizacji Uzdrowiska Kołobrzeg S.A., a związkowcy podkreślali, że nie zapomną Markowi Hokowi, jak głosował przeciwko nim w sejmie. Ponadto, związkowcy podkreślali, że prezes spółki działa kompletnie lekceważąc związki zawodowe. Przypomniano, że z firmy niemal nie wychodzi Państwowa Inspekcja Pracy.

Generalnie, związkowcy narzekają na komunikację z Mateuszem Korkuciem, a właściwie jej brak, a także na brak informacji o spółce i o tym, co się w niej dzieje i dziać będzie. Odczytano absurdalne wypowiedzi zarówno prezesa Korkucia jak i członków PO w sprawie spółki uzdrowiskowej, gdzie sami sobie przeczą, albo z ich słów nic nie wynika. Dzięki Jerzemu Kotlędze związki zapoznały się z dokumentami komunalizacyjnymi, bo do tej pory nikt im ich nie pokazał. Przy okazji okazało się, że w tych dokumentach nie ma jednoznacznej klauzuli, która nie dopuszczałaby do prywatyzacji spółki, a więc w każdej chwili jest ona możliwa. Na spotkaniu uznano, że nadal należy dążyć do tego, aby w randze ustawy zapisać zakaz prywatyzacji najważniejszych spółek uzdrowiskowych w Polsce.

Na koniec, powołano zespół roboczy składający się z członków złogi i radnych sejmiku, którzy będą przyglądali się temu, co dzieje się w spółce i wokół niej.