Kampania wyborcza trwa w najlepsze. Komitety niczym nie zaskakują, jeżeli są w miarę jednolite. Kiedy jednak dany komitet tworzy więcej podmiotów, to działania jednego z nich mogą budzić zdziwienie drugiego. Nie mówiąc już o sytuacji, gdy jeden podmiot wprowadza drugi w konsternację. A tak musiało zapewne być, w przypadku, który opiszę poniżej.

Komitet aktualnej prezydent tworzą ludzie PO i lewicy, chociaż nazwa tego nie oddaje. Biorąc pod uwagę, że na wyższych poziomach formacje te ze sobą już rywalizują, to na poziomie miasta też jakby prowadziły oddzielne kampanie. To, czy elektorat się gubi w tych układankach, to ich problem. Lewica od jakiegoś czasu realizuje taki projekt spotykania się z różnymi ludźmi w restauracji jednego z hoteli. Ostatnio na spotkanie zaproszono przedstawicieli spółek komunalnych. Zainteresowałem się, bo sam też rozmawiam z pracownikami spółek, a w swoim komitecie mam związkowców, więc bolączki pracownicze są mi dość dobrze znane. Szczególnie kwestie płacowe. Spotkanie odbyło się, podobno było nawet dość burzliwe, a konkluzje zostały spisane i opisane na portalu Miastokolobrzeg.pl. I nie byłoby w tym może nic szczególnego, gdyby nie to, że postulaty, co do których realizacji zobowiązali się potencjalni radni lewicy są… klasycznym votum nieufności dla obecnych władz miasta. Pracownicy spółek chcą, żeby zarządzali nimi menadżerowie odporni na politykę. Trudno się z nimi nie zgodzić. Chcą wprowadzenia do zapisów w umowach spółek kwestii rocznych waloryzacji wynagrodzeń. Co prawda, to nie w tym dokumencie należy te kwestie uregulować, ale postulat słuszny, bo uodparnia spółkę od widzimisię walnego zgromadzenia, czyli prezydenta. Kwestia budowania pakietów socjalnych jest warta dyskusji, chociaż jest to trudne w spółkach, które – co do zasady – nie powinny być nastawione na zysk, a tylko podział zysku gwarantuje dyskusję o socjalu. Nie bardzo rozumiem, o co chodzi w postulatach dotyczących planowania w dłuższej perspektywie oraz dostosowania spółek do potrzeb poprzez odpowiednie wyposażenie. Być może pracownicy nie widzą w nich elementów zarządzania strategicznego i wskazują na złą politykę inwestycyjną, a to źle może świadczyć o nadzorze właścicielskim. A nadzór właścicielski sprawuje wiadomo kto. Awanse wewnętrzne są dobrym obyczajem, warto dokonać analizy możliwości, przez pryzmat aktów prawa i uregulowań wewnętrznych. Oczekiwanie zmiany pełnomocnika prezydenta ds. spółek, to kolejny element braku zaufania. Z kolei zwiększenie roli radnych w zakresie funkcjonowania spółek można osiągnąć w jeden sposób – rozluźnić politykę korzystania przez radnych z zapisów art. 24 ust. 2 ustawy o samorządzie, który mówi o uprawnieniach kontrolnych radnych. I to wszystko zorganizowali i spisali kandydaci z komitetu pani prezydent. Nic, tylko przyklasnąć.

Sporo zamieszania wywołał ostatnio Artur Dąbkowski, który odkurzył i wyciągnął na światło dzienne Analizę Stanu Oświaty w Mieście Kołobrzeg z 2021 r. i złożył deklarację, że w życiu nie zgodzi się na likwidację szkoły w Podczelu. Oburzyli się współpracownicy obecnej prezydent miasta, a nawet część zarządu osiedla, którego członkiem jest również Dąbkowski. Oczywiście dziś nikt SP nr 9 likwidować nie zamierza, co nie zmienia faktu, że zapisy analizy nie straciły na aktualności, bo sytuacja dzieci w szkole nie uległa gwałtownej poprawie i nic nie wskazuje, że miałaby ulec. Wręcz przeciwnie, pełza niż demograficzny i każdy odpowiedzialny polityk lokalny wie, że w przyszłej kadencji rada miasta będzie musiała się pochylić nad tym problemem. Prawdą jest, że szkoła w Podczelu ma największe koszty na dziecko, co zauważyli autorzy analizy i wskazali, że należy rozważyć jej wygaszenie. I to kilkukrotnie w tym dokumencie. W analizie znalazł się zapis o społecznym wymiarze szkoły dla osiedla, ale nie było go w pierwotnej wersji. Pojawił się dopiero po pierwszej dyskusji na komisji. I doskonale pamiętam, kto to wyartykułował po raz pierwszy. Ale taka jest prawda – szkoła pełni funkcję aktywizacji społecznej i trzeba znaleźć sposób, żeby tę funkcję rozwijać.

Dąbkowski wywołał poruszenie i dobrze. Bo wybrzmiały deklaracje, że szkole nic nie grozi. To ważna informacja dla obecnych i przyszłych mieszkańców tej urokliwej dzielnicy. Mieszkałem tam przez rok, czuję więź. Jako jedyny mówiłem publicznie i to wielokrotnie, że szkołę w Podczelu można wzmocnić poprzez wzrost liczby stałych mieszkańców. A to dziś można osiągnąć jedynie poprzez ulokowanie w tej dzielnicy budownictwa komunalnego na wynajem. Szczególnie dla ludzi młodych, z dziećmi. Wiem, że te słowa nie spodobają się lobby deweloperskiemu. Ale dziś, z punktu widzenia interesu miasta, ważniejsze jest, żeby funkcjonował tam duży teren pod imprezy masowe i sportowe lotnisko, niż beton kolejnych hoteli i apartamentowców.

Jacek Woźniak