Podczas nocnych obrad, radni dyskutowali nad zmianami w funkcjonowaniu Regionalnego Centrum Kultury im. Zbigniewa Herberta, a właściwie nad powstaniem nowej jednostki, Regionalnego Centrum Kultury i Promocji im. Z. Herberta, które miało na nowo spojrzeć na kołobrzeską kulturę i promocję. Okazuje się, że niemal nic się nie zmieni, poza tym, że do RCK trafią zadania promocji z Biura Prezydenta. Prezydent miasta wprowadziła autopoprawki do swojego projektu uchwały. Poza zmianą nazwy, nie będzie, przynajmniej teoretycznie, także zmiany dyrektora. Ustawa o prowadzeniu działalności kulturalnej precyzuje dość rygorystycznie, kiedy w jednostce kultury można zmienić dyrektora. I dlatego, pozostaje tak, jak jest. Gdyby chcieć spełnić plany magistratu, trzeba by przeprowadzić pełne procedury wynikające z przepisów.

Te kwestie poruszali radni. Wskazywali, że miasto tak naprawdę przenosi promocję do RCK i to po to, aby Rada Miasta nie miała kontroli nad wydatkami, bo będzie to dotacja podmiotowa dla RCK. - Góra urodziła mysz - krytykował projekt radny Jacek Woźniak. Pomysłu na zmianę promocji broniła zastępca prezydenta Ilona Grędas-Wójtowicz. Ale im bardziej odpowiadała na pytania radnych, tym ci bardziej ją krytykowali. Pytania, np. dotyczyły "mieszkańca Rafała", czy zamierzeń promocyjnych. Ilona Grędas-Wójtowicz wskazywała, że nie wie nic o żadnym Rafale, a zadania RCK nie są sprzątaniem po porażce z promocją w magistracie. W dyskusji wzięła również udział Anna Mieczkowska, która udowadniała radnym, że to ona realizuje swoje założenia wyborcze i podejmuje odważne decyzje, spełniając swoje zobowiązania wobec kołobrzeżan. Jedną z tych decyzji jest nowe spojrzenie na promocję i wpisanie jej w zadania jednostki budżetowej. Ostatecznie, radni podjęli uchwałę o dołączeniu promocji do kultury w ramach RCK.