- Do tej pory próbowano na wmówić, że nie śmierdzi, a jak śmierdzi to nie z oczyszczalni a z kompostowni. My czyliśmy to na własne oczy i na własne nosy – mówi wiceprzewodniczący Rady Miasta Kołobrzeg Krzysztof Plewko. Jego zdaniem, tam jest Sajgon. A chodzi o wizytę radnych w Regionalnej Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych w  Korzyścienku. Radni zapoznali się z sytuacją terenów należących do Zieleni Miejskiej. – W części biodegradowalnej śmierdzi jeszcze bardziej niż śmierdziało – dodaje Plewko.

Radni z Komisji Komunalnej dyskutowali nad przyszłością instalacji i sensem jej rozbudowy. Gdy Kołobrzeg połączy się z gminą Kołobrzeg, będziemy mieli osiedle z instalacją do przetwarzania odpadów, a wraz z rozwojem tego terenu, w centrum turystycznym na zachodzie miasta znajdować będzie się centrum śmieciowe. – To fakt, smród jest odczuwalny i to mało powiedziane. Ja tylko przypomnę, że to nie instalacja zbliżyła się do Radzikowa, a osiedle rozbudowywało się w kierunku oczyszczalni i składowiska. Niestety, przeniesienie tych instalacji to koszt 180 milionów złotych, a tych pieniędzy w budżecie nie ma – zaznacza  radny Dariusz Zawadzki.

Radni nie mają również pomysłu, gdzie instalację RIPOK przenieść. Mówi się o Bezprawiu, ale jak zaznacza radny Krzysztof Plewko, dziś nie ma na ten cel pieniędzy, a winą za brak rozwiązania problemu śmieciowego Kołobrzegu obarcza byłego prezydenta Janusza Gromka. Członkowie komisji chodzili po terenach komunalnych w Korzyścienku z zasłoniętymi nosami. Warto mieć nadzieję, że nie przesłoni im to sensownych rozwiązań dla przyszłości miasta. Obawy te są słuszne, bo podczas posiedzenia wskazywano, że do tej pory teren RIPOK był jedynie pudrowany…