Zachodniopomorscy policjanci prowadzą śledztwo w sprawie mężczyzny podejrzewanego o rozkochiwanie w sobie kobiet. Analiza faktów doprowadziła do podejrzenia, że mogły łączyć go stosunki z osobami, które zaginęły. Ile ich jest? Czy uda się te osoby odnaleźć?

Kiedy prowadziliśmy nasze śledztwo, ustaliliśmy sporo faktów. O części z nich pisze w dzisiejszym wydaniu „Gazety Kołobrzeskiej” Anna Buchner-Wrońska, która zajmowała się tym równolegle. Nasza publikacja, którą na początku tygodnia musieliśmy usunąć, była nieprawdziwa o tyle, że napisaliśmy o odnalezieniu zwłok. Zrobiliśmy tak, gdyż uważaliśmy ten fakt za potwierdzony: dwa niezależne od siebie źródła i wysoki rangą funkcjonariusz Policji. Okazało się jednak, że gdy rozpytywaliśmy o sprawę zadając celne pytania, ktoś (ciekawe kto?), postanowił potwierdzić plotkę, która pojawiała się w Kołobrzegu, że odnaleziono ciała. Gdybyśmy takiego potwierdzenia nie mieli, nigdy byśmy o czymś takim nie napisali. Do naszego artykułu i stawianych w nim kwestii, po dziś dzień nie odniosła się Komenda Wojewódzka Policji w Szczecinie, pomimo skierowanego przez nas wniosku na piśmie. Krzysztof Kozber, prokurator Prokuratury Okręgowej w Koszalinie potwierdził, że prowadzone jest śledztwo w sprawie zaginionych kobiet. I tylko tyle.

Sprawa o roboczym kryptonimie „Kołobrzeski Tulipan” jest łączona wprost ze sprawą zaginięć, kobiet, gdyż śledczy podczas prowadzonego śledztwa połączyli osobę mieszkańca naszego powiatu z różnymi kontaktami i działaniami wobec określonych zaginionych. Nasze źródła prosiły o nieopisywanie konkretnych działań w zakresie danych osób, ze względu na dobro rodzin, które nadal szukają swoich bliskich. Szanujemy tę decyzję. Możemy tylko napisać, że osoby ginęły na różnych etapach swojego życia, bywało, że na drodze w kierunku granicy zachodniej. Ginęły, to znaczy, że tam ślad się po nich urywa. Nie oznacza to, że kiedykolwiek tam wyjechały. Nasze źródła twierdzą, że takie podróże odbywać miał „Tulipan”. To znany w Kołobrzegu mężczyzna. Gdy Policja zaczęła prowadzić śledztwo, ustalono, że mógł próbował nawiązać kontakt różnymi metodami z różnymi kobietami. To oczywiście o niczym nie świadczy, natomiast osoby, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że był bardzo przekonujący i uparty: „jak nie drzwiami to kominem”. Nie wszystkie musiały mu ulec, ale jak widać, na brak potencjalnych zainteresowanych nie musiał narzekać. Być może były również inne sytuacje, ale to zapewne ustali śledztwo.

Jak mówią nasze źródła, w całej sprawie nie byłoby nic dziwnego i pewnie mężczyzna nie zostałby zatrzymany, gdyby nie fakt, że niektórych osób, z którymi miał czy mógł mieć kontakty, nie można odnaleźć. Organy ścigania z oczywistych względów unikają komentarza, ze względu na fakt, że śledztwo jest niezwykle delikatne i dotyczy dość wrażliwych kwestii. Nie budzi natomiast wątpliwości, że sprawa jest również dziwna. Dotyczy to aktywności także samych policjantów i tego, jak postępowanie w sprawie osób zaginionych było prowadzone. Takie wątpliwości zgłaszają nam nasi rozmówcy. Obecnie, mają być sprawdzane i ustalane wątki finansowe i majątkowe. Ponadto, mają być prowadzone są również analizy laboratoryjne odnalezionych śladów. Po dzisiejszym artykule w „Gazecie Kołobrzeskiej” można odnieść wrażenie, że w niektórych kwestiach lepiej szło dziennikarzom. Ale na zadawanie pytań przyjdzie jeszcze czas.

Śledczy pracują, a my czekamy na wyniki ich pracy i tego, jaki ewentualnie materiał dowodowy dostanie sąd, o ile sprawa zostanie tam skierowana, bo bez prawomocnego wyroku, „Tulipan” jest osobą niewinną. Przeszukanie lasu pod Kołobrzegiem nic nie dało. Wszystko wskazuje na to, że to nie ostatnie poszukiwania...