Urzędnicy skarżą się na coraz większą kontrolę w magistracie. - Jakbyśmy nic nie robili, tylko siedzieli i ciągle kawę pili - mówi jeden z pracowników.

W Urzędzie Miasta coraz głośniej mówi się o sprzęcie i oprogramowaniu zakupionym za unijne pieniądze. Na ten cel udało się pozyskać ponad 27 tysięcy złotych. Do czego ma to posłużyć? Zdaniem niektórych pracowników magistratu, nowy arsenał ma wzmocnić system kamer i urzędowych donosów. – Z jednego miejsca, jedna osoba będzie mogła się dowiedzieć wszystkiego o wszystkich – mówi wysoko postawiony pracownik Urzędu Miasta.

Zdaniem rzecznika prasowego prezydenta, nowy program nie ma służyć do szpiegowania urzędników, ale do usprawnienia ich pracy. - Jego wdrożenie ma zwiększyć bezpieczeństwo Urzędu. Można poprzez niego blokować wybranym użytkownikom możliwość uruchamiania niepożądanych programów oraz ograniczać niewskazane działania, takie jak ściąganie wirusów, trojanów czy programów nieznanego pochodzenia. System nazywa się „Statlook” i w zakresie swojego działania ma także możliwość zbierania informacji statystycznych. Nie zbiera natomiast informacji o treści e-maili, rozmów poprzez komunikatory, nie zbiera haseł dostępowych. Zapewnia natomiast poczucie prywatności u pracowników, pomimo monitorowania całej infrastruktury informatycznej - informuje Michał Kujaczyński.

Urzędnicy są innego zdania i skarżą się na to, że taka aplikacja da sekretarzowi miasta Ewie Pełechacie jeszcze większe pole do kontroli tego, co się w urzędzie dzieje, a co akurat pani sekretarz interesować nie powinno. - Nic nam o programie „Statlook” nie powiedziano, tylko dostałam informację, że na moim komputerze zaktualizowano antywirusa – skarży się jedna z urzędniczek. Cóż, jak tak dalej pójdzie, to urzędnicy przejdą na slang z „Roku 1984”. Pojawi się „policja myśli” i „członkowie Partii Zewnętrznej”. Polacy lubią walczyć z każdym systemem kontrolującym ich poczynania. Nawet w Urzędzie Miasta wolność ma swoją cenę…