Overcast Clouds

9°C

Kołobrzeg

19 kwietnia 2024    |    Imieniny: Adolf, Leon, Tymon
19 kwietnia 2024    
    Imieniny: Adolf, Leon, Tymon

Redakcja: tel. 500-166-222 poczta@miastokolobrzeg.pl

Portal Miasto Kołobrzeg FBPortal Miasto Kołobrzeg na YT

Regionalny Portal Informacyjny Miasta Kołobrzeg i okolic

reklama

reklama

Powoli dobiegają końca procedury planistyczne związane z osiedlem „Mirocice”. Wieś ta istniała do 1945 roku, potem użytkowało ją wojsko. Gdy od państwowej agencji kupił ją ksiądz, a potem kołobrzeski przedsiębiorca Marian Jagiełka, sprawa pojawiła się na nowo w kołobrzeskiej rzeczywistości i trwa do dzisiaj, uzyskując jednocześnie pejoratywne zabarwienie polityczne. Napisaliśmy niedawno [przeczytaj], że Anna Mieczkowska uruchomiła działania związane ze sprawą planu dla Mirocic. Chodziło o uzgodnienia tego planu z instytucjami właściwymi dla procedury zapisanej w ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. – Pani prezydent niczego nie uruchomiła. Uchwała o przystąpieniu do planu uchwalona została przez poprzednią Radę Miasta w 2017 roku. Zapytania do miejskiej komisji i wojewódzkiego konserwatora zostały wysłane jeszcze w poprzedniej kadencji. Prezydent Anna Mieczkowska, zobowiązana przepisami prawa, wysłała zapytania do kolejnych instytucji – tłumaczy Michał Kujaczyński, rzecznik prasowy prezydenta. O wykonaniu poszczególnych procedur jasno stanowi art. 17 ustawy. Teraz, po nadejściu opinii, prezydent wprowadzi zmiany i wyłoży plan do publicznego wglądu. Wszyscy zainteresowani będą mogli złożyć uwagi do planu, prezydent je wprowadzi bądź odrzuci, dokona korekty planu i przedłoży go Radzie Miasta wraz z listą uwag, które nie zostały nieuwzględnione.

Nieliczni pamiętają, jak ponad 15 lat temu Mirocicami żyło całe miasto, gdy 109 hektarów od Agencji Mienia Wojskowego kupił pewien ksiądz. Mirocice (Bullenwinkel) to dawna, niewielka wieś chłopska położona bezpośrednio na północny wschód od nitki torów kolejowych (trasa Kołobrzeg - Białogard). Wieś powstała w XVI wieku w pobliżu drogi wojskowej wiodącej wówczas z Kołobrzegu do Koszalina. Trakt ten omijał bagniste i silnie zalesione tereny niziny przybrzeżnej przebiegając na południe od Lasu Kołobrzeskiego. Jego początek znajdował się na Przedmieściu Lęborskim, dalej prowadził przez tereny położone na północ od Stramnicy, przechodził przez wieś Stramniczkę i biegł dalej w kierunku Stójkowa, Kukini i Rusowa. Historyczna droga przecinała linię kolejową w pobliżu dzisiejszego przejścia przez tory i omijała obszar Mirocice od południa. Według spisu ludności z 1939 roku wieś zamieszkiwało 127 mieszkańców. Liczyła 30 gospodarstw domowych, z tego 5 zagród chłopskich rozlokowanych było wokół stawu znajdującego się na terenie wsi. W pobliżu linii kolejowej na północ od zabudowań wiejskich znajdowała się dawna cegielnia. We wsi pobudowano w pierwszej połowie XIX w. szkołę. Wieś Mirocice wielokrotnie doznawała zniszczeń podczas działań wojennych związanych z dziejami Kołobrzegu. Po II wojnie światowej tereny wsi znalazły się w granicach poligonu wojskowego. Obecnie miejscowość ta nie istnieje.

W 2003 roku, 109 hektarów od AMW kupił ksiądz Andrzej C. z Gdyni. Za ten teren zapłacił zaledwie 1,4 mln zł. W Kołobrzegu na wieść o tym zawrzało. I to nie tyle ze względu na śmiesznie niską cenę, ale na fakt, że ksiądz nie zamierzał cieszyć się zielenią. Zakupione tereny w części są pod ochroną, ale nowy właściciel chciał zbudować kompleks ośrodków wypoczynkowych i osiedla mieszkaniowe. Ówczesny prezydent miasta Henryk Bieńkowski zapowiadał, że na to nie pozwoli, bo taka inwestycja zagrażałaby złożom borowiny, które obok solanki i klimatu, są fundamentem kołobrzeskiego uzdrowiska. Zgodnie z prawem, teren ten stanowi obszar ochronny kopalni borowiny. Kiedy nowym właścicielem został ambitny biznesmen, w dodatku w koloratce, sytuacja uległa poważnej zmianie. Oto wypowiedź kapłana trójmiejskiej parafii dla TVP: - Nie ślubowałem ubóstwa i zamierzam efektywnie lokować moje pieniądze - można było usłyszeć w "Kronice". – Ten pan zgłosił się do mnie i dopiero po koloratce poznałem, że to ksiądz. Przedstawił się jako właściciel tego terenu i podzielił się swoimi planami. Chcę oświadczyć, że nie pozwolę na żadną inwestycję na tym terenie, bo to byłaby katastrofa dla borowiny i naszego miasta uzdrowiska. Mam nadzieję, że w tej kwestii poprą mnie radni - deklarował w 2004 roku Henryk Bieńkowski.

Sprawę potencjalnego zagrożenia borowiny tak komentowała dr Danuta Adamska-Czepczyńska, ówczesny Naczelny Lekarz Uzdrowiska. – Jestem zaskoczona całą sprawą. Dziwi mnie, że dopiero teraz miasto zainteresowało się działką, którą za grosze kupił, jak już wiemy, ksiądz z Gdyni. Teraz jest już musztarda po obiedzie. Jeśli tam powstanie osiedle, to możemy się pożegnać z czystą borowiną. Kopalnia leży w niecce i wszystkie wody spływają właśnie do niej. Przy budowie osiedla, do torfu dotrą zanieczyszczenia, cokolwiek by się nie robiło. Oczywiście, prezydent zapowiada, że nie dopuści do tego, ale ja już niejedno widziałam. Zabudowano nam uzdrowisko wysokościowcami, to i na borowinie mogą powstać osiedla. Przecież to tylko decyzja urzędnika, sądu i odpowiedniego, umiejętnego posługiwania się prawem i posiadanymi pieniędzmi. W tym kraju wszystko jest możliwe i jeśli coś się dzieje, to my dowiadujemy się o tym zawsze ostatni. Tak przecież było z zakupem tej ziemi. Borowinę natura dała nam raz i tyko raz może ona być skażona. Potem, będzie już tylko zwykłym torfem, bagnem, których w okolicy niemało - komentowała Czepczyńska.

Powróćmy jednak do księdza. Proboszcz z Trójmiasta nie zamierzał przejmować się straszeniem przez samorządowców i wystąpił do miasta o zmianę przeznaczenia swoich hektarów, oczywiście pod zabudowę. Bieńkowski zapowiedział, że to nie wchodzi w grę i miał poparcie większości radnych w ówczesnej Radzie Miejskiej. - 40 procent nieużytków, które kupił ksiądz, należało do pasa ochronnego borowiny - tłumaczy Bieńkowski swoje decyzje. Powstał pat. Sprawa weszła na drogę prawną i wówczas miasto zaproponowało, że odkupi działkę po cenie zakupu przez księdza, powiększoną o dodatkowe wydatki (prawnicy i inne). Zgody ze strony księdza nie było. Za swoją ziemię zażądał on 3 razy więcej - niemal 4 miliony złotych. Negocjacje utknęły w martwym punkcie. W międzyczasie zmienił się w 2006 roku prezydent miasta. Prezydentowi Januszowi Gromkowi negocjacje w sprawie odkupienia działki za specjalnie nie wyszły. Prosił o negocjacje arcybiskupa Gocłowskiego, który delikatnie samorząd kołobrzeski odprawił z kwitkiem. W międzyczasie okazało się, że sprawą zakupu Mirocic zainteresowany jest Marian Jagiełka. W mediach ksiądz Andrzej C. komentował, że traci cierpliwość do władz miasta.

W 2007 roku Marian Jagiełka tak mówił w "Głosie Koszalińskim": - Czas mija, a ten teren ulega coraz większej degradacji. Jak najszybciej potrzebuje gospodarza. To nie tylko pas ochronny borowiny, ale i częściowo teren zalesiony. Zaznaczam, że drzewa są chore, ale można je jeszcze uratować. Tymczasem ta piękna ziemia zamienia się w kolejne dzikie wysypisko. Przede wszystkim trzeba otoczyć opieką pas ochronny borowiny. Myślę, że powinien on należeć do miasta. Oczywiście nawet na odległym od niego terenie nie myślałbym o jakiejkolwiek wielorodzinnej zabudowie. Kiedyś jednak tę ziemię zajmowała wioska Mirocice. Może warto w miejscu bezpiecznym dla złóż stworzyć jakąś ekskluzywną, drobną zabudowę? - pytał retorycznie biznesmen. Tymi zamierzeniami był niezwykle zdziwiony prezydent Janusz Gromek, którego jak widać Jagiełka w negocjacjach ubiegł. - Bardzo zależało mi na tym, żeby te tereny należały do miasta, ale suma większa niż dwa miliony nie w wchodzi w rachubę. Miasta nie stać na większy wydatek. O zamiarach pana Jagiełki nie wiedziałem. Nie będę ich komentować - kończył prezydent w rozmowie z "Głosem". Ostatecznie, "biedne" miasto Mirocic nie kupiło.

W 2010 roku Marian Jagiełka, zabiegający o przychylność radnych dla ograniczonej zabudowy Mirocic, spotkał się z nimi na posiedzeniu Komisji Uzdrowiskowej. Większość radnych sceptycznie podchodziła do realizacji zamierzeń inwestycyjnych w Mirocicach. Krytycznie ustosunkował się do nich geolog Uzdrowiska Kołobrzeg S.A. Jego zdaniem, jest to teren ochronny i planowana działalność człowieka, nawet w ograniczonym zakresie, nie powinna mieć miejsca. Nie zgodził się z tym Marian Jagiełka, który przekonywał radnych, że proponowane rozwiązania dla tego terenu nie tylko mu nie szkodzą, ale rozwiązują istniejące problemu, jak jego zaśmiecanie wywożonymi odpadkami i gruzem. Po pierwsze, planowana zabudowa jednorodzinna i wielorodzinna ma charakter ograniczony, współgrający z przyrodą i istniejącym krajobrazem. Jagiełka zapowiedział pełną jawność i lojalność w zagospodarowaniu terenu w  stosunku do społeczeństwa jak i Rady Miasta.

Kolejna odsłona emocji związanych z Mirocicami miała miejsce w 2012 i 2013 roku. Powstała w 2010 roku spółka „Park Mirocice”, przystąpiła do konkretnych działań na rzecz unaocznienia radnym, że nie zamierza niszczyć środowiska, wręcz przeciwnie, chce wpisać w istniejący krajobraz zabudowę jednorodzinną, a także w miejscu bezpiecznym obiekty większe, wielorodzinne czy apartamentowiec. Kwestia ta była zrozumiała – spółka chciała odzyskać poniesione nakłady, w tym zakup ziemi, a także zarobić. Sporządzono więc ekspertyzę hydrogeologiczną [przeczytaj], która dowodziła, że inwestowanie w Mirocicach nie zagraża borowinie. Sprawa miała swój finał na Komisji Uzdrowiskowej i skończyła się awanturą. Dodatkowo, część radnych próbowała zablokować tę inwestycję w 2013 roku. Wówczas głosowano Statut Uzdrowiska Kołobrzeg. Chodziło o to, aby wpisać do tego dokumentu informację „zabraniającą w strefie ochrony uzdrowiskowej B, w obrębie obszaru górniczego Mirocice, wszelkiej działalności inwestycyjnej, z wyjątkiem tej, jaką dopuszcza studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania miasta lub miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego”. Karczemna awantura, jak miała miejsce na sesji, spowodowała ogromne podziały w radzie. – Na radnych wywierano naciski – mówi wówczas radny SLD Jacek Woźniak. - Dziś już sugerowano mi, że jestem nawiedzona, albo że kieruje mną jakiś interes. Moim nadrzędnym obowiązkiem jest obrona borowiny. A co jeśli Kołobrzeg przestanie być uzdrowiskiem? Nie ma żadnej wyższej konieczności, by właśnie tam powstało to osiedle. Szanuje tego inwestora, ale niech zbuduje swoje osiedle trochę dalej – mówiła w „Głosie Koszalińskim” radna PO Danuta Adamska-Czepczyńska. Większość radnych poparła jednak statut bez tej poprawki. Wcześniej, o parasol ochronny CBA dla tej inwestycji apelował poseł Czesław Hoc. Wówczas, na jego konferencji prasowej pojawił się sam Marian Jagiełka, który nie ukrywał swojego rozżalenia: - Przykro mi, że po 45 latach pracy dla tego miasta zostałem tak potraktowany. Różnica między nami polega na tym, że pan posługuje się sloganami wyjętymi z prasy, a ja dokumentami, sporządzonymi przez uzdrowisko. Sprowadzenie tu CBA może faktycznie oczyści sytuację, a pan poseł wreszcie zacznie patrzeć obiektywnie – mówił biznesmen, ale chyba nie przekonał posła, bo ten w 2017 roku sugerował to samo… Równie emocjonujące było głosowanie samego studium. Sytuacja była patowa, radni pod obstrzałem mediów pilnowali samych siebie. Gdy radny Henryk Bieńkowski chciał, aby studium zdjąć z porządku obrad, nerwy puściły prezydentowi miasta: - Ile jeszcze chcecie opinii prawnych, że nie łamiemy procedur? Na to studium czekają przedsiębiorcy, którzy chcą tu lokować grube miliony! Nie tylko w Mirocice. Przecie studium to tylko zapis ramowy tego czego chcemy! Resztę zabezpieczymy w planie przestrzennym! Ale niektórych to nie interesuje! Byle dowalić PO i Gromkowi! – grzmiał Janusz Gromek. Studium ostatecznie przeszło po reasumpcji głosowania, w którym zabudowę wycofano poza obszar ochronny borowiny, wbrew argumentacji prezydenta, że granice tego obszaru wkrótce się zmienią.

Wcale spokojniejszy nie był rok 2014, gdy sprawą zabudowy Mirocic na dobre zajęło się stowarzyszenie „Ekologiczny Kołobrzeg”. Najpierw, marszałek województwa zmienił granice samego obszaru górniczego, wpisując ją w tereny Uzdrowiska Kołobrzeg SA, a konkretnie kopalni borowiny. Działacze ekologiczni stawiali różne zarzuty pod adresem spółki „Park Mirocice”, domagali się kontroli i analiz przyrodniczych. Interweniował RDOŚ i inne instytucje, z różnymi skutkami dla obu stron (chodziło m.in. o wwiezienie gruzu na stanowisko storczyków). O sprawie regularnie pisały media, zwłaszcza o stanowiskach zagrożonych roślin. Poza tym, zmieniły się przepisy dotyczące ochrony niektórych gatunków roślin i zwierząt. Ekolodzy żartowali, że spora ich część występuje w Mirocicach. Żeby było ciekawiej, w 2016 roku do Komisji Uzdrowiskowej złożono wniosek, aby w Mirocicach utworzyć użytek ekologiczny. Pomysł ten bardzo spodobał się ekologom. Marian Jagiełka, który dla tego terenu ma nieco inne plany, wówczas deklarował, że jak miasto tak bardzo chce te hektary, może je odkupić. Ekolodzy wskazywali, że utworzenie użytku ekologicznego nie będzie żadną przeszkodą dla inwestorów. Inaczej widział to przedstawiciel spółki „Park Mirocice”, który wskazywał, że działkę mógłby sprzedać miastu, ale po cenie księgowej. Ponadto wchodziła kwestia ewentualnego odszkodowania. Wówczas, większość w Radzie Miasta mieli radni Porozumienia Dla Kołobrzegu. Szefem Komisji Uzdrowiskowej był Krzysztof Plewko, jednocześnie szef Ekologicznego Kołobrzegu.

W 2017 roku radni podjęli uchwałę o przystąpieniu do planu dla Mirocic. W przetargu 22 grudnia 2017 roku wybrano firmę, która wykonała projekt planu, który następnie został przekazany do dwóch pierwszych uzgodnień, a następnie już przez prezydent Annę Mieczkowską do pełnego zapisu procedury wynikającej z art. 17 p. 6 pp. a ustawy o planowaniu. Jedną z instytucji, która opinię wydała, jest Starostwo Powiatowe. Jak powiedział nam wicestarosta Jacek Kuś, Zarząd Powiatu uzgodnił plan, ale z uwagami. - Tam ma powstać budownictwo jedno i wielorodzinne. Chcemy, żeby ustalenia dla tego planu w jak najlepszy sposób chroniły cieki wodne i przede wszystkim borowinę. Stąd konieczność dodatkowych uzgodnień na tym terenie. Monitoring lokalny powinien być ustalony indywidualnie, z uwzględnieniem odpowiednich wyników badań geologicznych, hydrogeologicznych i innych opracowań specjalistycznych. Zdaję sobie sprawę, że temat zabudowy tej części Kołobrzegu podzielił mieszkańców, ale od tego jest Rada Miasta, aby ustalić właściwe brzmienie tego planu - mówi Kuś.

Komentarz
Sprawa Mirocic jak w kalejdoskopie pokazuje, że w długoterminowym działaniu na rzecz Kołobrzegu nie można opierać się na radnych jednej kadencji. Określone decyzje mogą i rzutują na kolejne lata, a bezwład rządzących wpływa na takie, a nie inne skutki polityczne czy ekonomiczne. Moim osobistym zdaniem, temat Mirocic jest nieco demonizowany, nie odrzucając wszakże od razu argumentów przyrodników czy ekologów, ale wszystko dziś funkcjonuje w Kołobrzegu intensywniej. Świat się zmienia, co nie znaczy, że nie mamy dbać o to, żeby zostawić go kolejnym pokoleniom w gorszym stanie, niż sami go zastaliśmy. Jednakże zabudowa Mirocic nie jest jakąś bombą ekologiczną. Jest przywróceniem miastu dawnej miejscowości pod Kołobrzegiem, możliwością udostępnienia pięknego przyrodniczo zakątka, a wreszcie szansą na inwestycje, miejsca pracy i podatki. Kontrola i patrzenie na ręce władzy to jedno, ale szanowanie praw inwestorów to drugie. Teraz dokumenty są po stronie prezydenta, a niedługo trafią do radnych. Zobaczymy, co tym razem przyniesie procedura „Mirocice”.

Robert Dziemba





informacje kołobrzeg, komentarz, mirociceGraficzny komentarz tygodnia wykonany kilka lat temu...

reklama

reklama

Dodaj komentarz

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.

Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.

Zgody wymagane prawem - potwierdź aby wysłać komentarz



Kod antyspamowy
Odśwież

Administratorem danych osobowych jest  Wydawnictwo AMBERPRESS z siedzibą w Kołobrzegu przy ul. Zaplecznej 9B/6 78-100 Kołobrzeg, o numerze NIP: 671-161-39-93. z którym możesz skontaktować się osobiście pod numerem telefonu 500-166-222 lub za pośrednictwem poczty elektronicznej wysyłając wiadomość mailową na adres poczta@miastokolobrzeg.pl Jednocześnie informujemy że zgodnie z rozporządzeniem o ochronie danych osobowych przysługuje ci prawo dostępu do swoich danych, możliwości ich poprawiania, żądania zaprzestania ich przetwarzania w zakresie wynikającym z obowiązującego prawa.

reklama