Nasz Czytelnik od pewnego czasu walczy o to, żeby nie kapało mu na głowę. I ma z tym problem, gdyż dach, który przecieka w jego budynku, wymaga remontu.

Budynek przy ul. Zygmuntowskiej 34 to historyczny zasób mieszkaniowy, z powodzeniem wykorzystywany do dzisiaj. Z powodzeniem, czyli przy zastosowaniu pewnych ulepszeń. Jest to mała wspólnota mieszkaniowa z udziałem miasta. A to często oznacza problemy, gdyż Urząd oszczędza na swoich zasobach. W budynku wykonano nową inwestycję, tyle, że zdaniem naszego Czytelnika niewłaściwie zabezpieczono dach, który i tak jest w kiepskim stanie. Efekt? Kapie mu na głowę.

- Kilkakrotnie łatano dziury na tym dachu, ale to nic nie daje - napisał do nas pan Janusz. - Nawet otrzymałem pismo z Urzędu Miasta, że dach powinien być zrobiony w trybie natychmiastowym lecz bez skutku. W ubiegłym roku już byłem zalany, gdzie wypłacono mi odszkodowanie, ale co mi z tego jak przeciekać nie przestało, a wręcz jest gorzej - irytuje się Czytelnik.

W domu pana Janusza wszędzie stoją wanienki, kubki i miski, bo z sufitu ciurkiem leje się woda. Trudno się temu dziwić, bo od kilku dni pada i to sporo. A na poddaszu budynku można obserwować niebo, bo dziury w dachu są spore. Dlaczego więc nic z tym zrobić nie można? Bo to kosztuje. Jak poinformował nas Jacek Sobański, zarządca tej nieruchomości, Sytuacja na dachu pogorszyła się po inwestycji, jaką zrealizował TBS. Nikt nie załatał dziur. To i tak nie zmienia faktu, że dach nadaje się do remontu. To zaś wymaga zgody wszystkich właścicieli lokali w tej małej wspólnocie. A czy taka będzie - nie wiadomo.