Po ostatniej konferencji Henryka Bieńkowskiego i Piotra Rzepki [zobacz], postanowiliśmy sprawdzić, jak naprawdę kształtuje się kwestia nieobecności w pracy oraz w samym Urzędzie Miasta prezydenta Janusza Gromka. Wynika z tego, że formalnie, biorąc pod uwagę liczbę dni roboczych w roku, nie było go niemal połowę kadencji. Oczywiście, tego rodzaju wyliczenia są przewrotne i nie należy ich tak traktować do otwartego użytku poza statystycznego, ale warto się im przyjrzeć. W przeliczeniu na rok kalendarzowy, prezydenta nie było około 14 miesięcy. Co wtedy robił?
Na dzień 10 września 2018 roku, Janusz Gromek miał 77 dni urlopu (ok. 3 miesiące). W latach 2014-18, prezydent wybrał tylko 19 dni urlopu wypoczynkowego. Odebrał za to aż 78 dni wolnego z tytułu pełnionych obowiązków w dni wolne od pracy. Ten czas pracy prezydenta jest rozliczany w cyklu trzymiesięcznym.
Przyjrzeliśmy się delegacjom Janusza Gromka. W 2014 roku, a mowa o bieżącej kadencji, przebywał na wyjeździe 2 dni, w 2015 roku 84 dni, 2016 roku 91 dni, 2017 roku 86 dni i 2018 roku 57 dni (do dnia dzisiejszego). Razem, w delegacjach i wyjazdach, prezydent przebywał 320 dni w ciągu tej kadencji, a więc 4 lat. Daje to średnio 80 dni roboczych w ciągu roku, a więc ok. 4 miesięcy w przeliczeniu na dni robocze w roku. Należy jednak pamiętać, że delegacje obejmowały także wyjazdy weekendowe, co ostatecznie daje prezydentowi ok. 2,5 miesiąca średnio na rok.
Sprawdziliśmy także dni, w których Janusz Gromek przebywał na zwolnieniu. Korzystał z tego w w 2015 roku - 23 dni i 2016 roku - 8 dni.
Nie chcemy w żaden sposób oceniać pracy prezydenta, ani jego nieobecności, bo wymagałoby to przeprowadzenia porównania, jak kształtowały się sprawy kadrowe innych samorządowców z naszego województwa. Po drugie, nie ulega wątpliwości, że dziś, aby skutecznie zarządzać miastem, trzeba także dbać o kontakty zewnętrze i pozyskiwanie sojuszników oraz środków finansowych. Do tego dochodzą kwestie reprezentacyjne. Po trzecie, przedstawione wskaźniki pokazują pośrednio także udział w zarządzaniu miastem zastępców prezydenta.
Do końca wyborów pozostało 40 dni roboczych. Zakładając, że prezydent będzie przez te wszystkie dni nieobecny w pracy (w co należy wątpić), pozostanie mu jeszcze 37 dni urlopu, za który trzeba będzie wypłacić mu środki finansowe, a więc ok 20 tys. zł brutto. Im częściej będzie w pracy, tym kwota ta będzie wyższa.
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.