Po naszych ostatnich artykułach o tym, że turyści, ale także kołobrzeżanie, parkują niezgodnie z przepisami, odezwało się wiele głosów krytycznych, że przesadzamy, że nie ma gdzie parkować, że jakoś trzeba sobie radzić, że nie szanujemy turystów. Przykład z piątku. Na osiedlu w centrum płonie śmietnik. Strażacy jadą, jak szybko mogą. Przebijają się przez korki, co nieco czasu im zajmuje. Kierowcy często nie mają jak zjechać strażakom, ale jakoś się udaje. Z Alei Jana Pawła II, wjazd do centrum możliwy jest albo ulicą Katedralną, albo Giełdową. Ta ostatnia dopada, bo wtedy Dubois trzeba by jechać pod prąd. Kierowca wybiera Katedralną, ale musi przejechać Dubois obok Baszty Prochowej. I nie pojedzie. Średni wóz gaśniczy dosłownie zaklinował się pomiędzy źle zaparkowanymi pojazdami. Temu na drodze wystawała maska, tamtemu koło, innemu lusterko, tamten stał nieco za linią, inny na tej linii, bo nie potrafił lub nie mógł inaczej zaparkować, albo ma za duże auto... Komu to przeszkadza? Jak widać może to przeszkadzać jadącym do pożaru strażakom. W tym przypadku, wóz stanął i zamiast dojechać do miejsca, gdzie był niezbędny, musiał z mozołem cofać, aby nie uszkodzić innych pojazdów. Do pożaru dojechał z kilkuminutowym opóźnieniem.

Czas wreszcie pokazać w Kołobrzegu, że nie zgadzamy się na powszechne łamanie prawa i parkowanie według widzi mi się ludzi, którzy nie są z Kołobrzegu i jest im obojętne co się tu dzieje, albo tu mieszkają, ale mają przepisy ruchu drogowe w głębokim poważaniu. W tym wypadku tylko utknął wóz strażacki i zarysowały się pojazdy, ale co by było, gdyby ktoś ucierpiał? A wystarczyliby strażnicy miejscy i dwa dyżurne holowniki...