Kibice piszą do prezydenta, żeby zrobić coś z Kotwicą. Problem polega na tym, że winni sytuacji są wszyscy: działacze, kibice, władze miasta.
Miejski Klub Piłkarski Kotwica Kołobrzeg to stowarzyszenie. Większą część środków na swoje funkcjonowanie pozyskuje od miasta. Pomimo to, zgodnie z ustawą o stowarzyszeniach, organizacja ta jest w pełni niezależna i cieszy się autonomią trzeciego sektora. Klub reprezentuje zarząd, a ten wybierają członkowie stowarzyszenia. Jak widać, uważają oni od lat, że w klubie dzieje się świetnie, a Kotwica zmierza w dobrym kierunku. To nieprawda. I choć wiadomo o tym od lat, nikt na poważnie nie chce tego zmieniać. Po pierwsze, w klubie nie ma pieniędzy. Po drugie, jak się wygrywa, to się jest lubianym, jak się przegrywa, idzie krytyka. Po trzecie, jak wiele spraw w naszym mieście, które opiera się o rozwiązania prowizoryczne. Po czwarte, jak wszędzie, tak i w Kotwicy ścierają się grupy interesu. Ambicie, prywata - to zjawiska powszechne.
Grzechem zaniechania było pozostawienie zarządu w obecnym składzie po tym, gdy Kotwica zwykłym fartem dwa lata temu pozostała w II lidze. Kibice żądali zmian, krytykowali zarząd, ale jak Kotwica nie spadła, naciski wręcz przeciwnie - zelżały. Teraz mamy powtórkę z rozrywki. Ale przecież nic się nie zmieniło. Zarząd jest nieudolny w zakresie współpracy z otoczeniem zewnętrznym. Jako dziennikarz wiem to doskonale - zlikwidowano nasze stanowiska komentatorskie, oryginalnie zamontowane na stadionie, przeniesiono nas na wygwizdowo, gdzie wiatr wywiewa nam mikrofony, a na naszych miejscach nikt nie siedzi. Po co taka zmiana - nikt nie wie, ale zarząd jest dumny. Zarząd, który nie potrafi do Kotwicy przyciągać, który nie wie, jak pracuje się w profesjonalnym klubie. Czego oczekiwać od ludzi, którzy nigdy nie mieli z tym do czynienia? Może uogólnienia są nie fair, ale oceniam cały zarząd, nie poszczególnych członków. Zarząd, który nie potrafił załatwić spraw z kibicami. Przekleństwa na stadionie, powszechne łamanie regulaminu, zajmowanie miejsc innych niż te, za które zapłacono - standard. To podkreśla słabość zarządu i brak kontroli sytuacji. Na murawie nie jest lepiej. Tragedia nie wzięła się jednak znikąd. Kto chciał usunięcia poprzedniego trenera jeśli nie kibice. Gdy ktoś chce krytykować za to zarząd, to warto pamiętać, kto za to odpowiada.
I właśnie kwestia kibiców jest tu też podstawowa. Kibice łamiący prawo, przeklinający, agresywni - co widać na meczach wyjazdowych. Ludzie się tego boją, nie chcą przychodzić na mecze z rodzinami, aby oglądać kretyńskie przyśpiewki i gesty. Frekwencja spada. Co po kibicach, którzy nie przychodzili na mecze własnej drużyny, bo się obrazili na własny zarząd? Co po kibicach, którzy kibicują drużynie przeciwnej? To jest miłość do klubu? Podpalanie stadionu ma być metodą kibicowania? Nasza kultura stadionowa w Kołobrzegu, jest w części niezwykle prymitywna. Kibice, krytykując zarząd, powinni spojrzeć na siebie, bo jeśli rzucają kamieniem w Waldemara Błaszczaka, to w swoim ogródku, także w zakresie dotyczącym obecnej sytuacji, mają się czym pochwalić.
Władze miasta, niestety, przyznając pieniądze publiczne, nie zabezpieczały warunkowo spraw sportowych, a więc dotacji od wyniku. To grzech popełniany od wielu lat. Potem prezydent może powiedzieć, że nic nie może, że to nie sprawa miasta. To nieprawda - miasto może bardzo wiele, tylko trzeba chcieć o tym rozmawiać.
Problem jest inny. Nikt za darmo pracować nie chce. Waldemar Błaszczak regularnie podkreśla, że pracuje społecznie. To źle, bo powinien za swoją dobrą pracę dostawać pieniądze. Jeśli nie będzie miał efektów, winien być odwołany. Efekty mają dwojaki wymiar: sportowy i ekonomiczny. Krytyka Błaszczaka w czambuł nie jest uczciwa. To Błaszczak klub ratował, Błaszczak wprowadzał go do drugiej ligi - nie można o tym zapominać. Ale przychodzi czas, że coś się kończy, że trzeba znaleźć lepszy, bardziej wydajny model. Ale z drugiej strony, kto jest tak głupi, aby być w zarządzie Kotwicy? Modele ekonomiczne, analizy, strategie, o których się dziś mówi? Wolne żarty, tylko kretyn będzie to realizował, bo większość wokół nie będzie rozumiała co się dzieje. Dla reszty liczą się bramki. To dlatego w zarządzie Kotwicy nie ma menadżerów, tylko są działacze.
Wiara w to, że osoby z zewnątrz uzdrowią sytuację w Kotwicy, jest płonna. Kotwica działa w ramach PZPN, trzeba znać związek, kluby. Potrzeba osób, które mają czas i chcą się zaangażować na serio, wraz z konsekwencjami, w budowę nowej Kotwicy. Zarzucanie dziś działaczom skostniałość i brak realnych rozwiązań nie jest uczciwe o tyle, że krzyczy się wtedy, gdy Kotwica przegrywa. Tak było w koszykarskiej Kotwicy, tak jest w tej piłkarskiej.
Ludzka praca kosztuje. Tym więcej kosztuje praca fachowców. Trzeba cenić fanów i hobbystów. Ale też trzeba stąpać twardo po ziemi, a nie wierzyć wizjonerom. Na emocjach, sprzeciwie, nic dobrego nie zbudowano. Tu powinno obowiązywać hasło: powiedz, co chcesz zrobić dla Kotwicy. Napisz zobowiązanie, a następnie pozwól się z niego rozliczyć. Bo w Kołobrzegu, nie brakuje ludzi do gadania. Jak zawsze brakuje ludzie do pracy.
Robert Dziemba
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.