Dziś odbyła się debata z kandydatami na radnych, zorganizowana przez Młodzieżową Radę Miasta, ale przedstawiciele SLD nie wzięli w niej udziału.

W spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele wszystkich komitetów wyborczych, tylko nie SLD. Nawet naszą redakcję, o dziwo, na to spotkanie organizowane przez młodych radnych tym razem zaproszono. Ale teraz uwagi do zaproszeń miał sztab Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

- Przedstawicielki Młodzieżowej Rady Miasta ustaliły ze mną, że do debaty przystąpią młodzi, mniej znani kandydaci wytypowani przez komitet wyborczy - mówi Jacek Woźniak. - A zamiast tego do siedziby SLD przyniesiono trzy imienne, ale nie uzgodnione zaproszenia dla kandydatów reprezentujących pokolenie 50+. Takiego działania nie mogliśmy zaakceptować. Trudno nie odnieść wrażenia, że na aktualną działalność MDM zbyt duży wpływ mają jej opiekunowie z PO.

Opiekunem Młodzieżowej Rady Miasta jest radny Rady Miasta z klubu PO - Artur Mikołajek. - Też nie byłem zadowolony z takiego postępowania - mówi. - No ale stało się jak się stało i nie miałem na to żadnego wpływu.

Z naszych informacji wynika, że młodzi radni do debaty z młodzieżą zaprosili między innymi Zbigniewa Błaszczuka. Dlaczego? Próbowaliśmy skontaktować się z Adrianną Byczkowiak, przewodniczącą Młodzieżowej Rady Miasta, ale nie odbierała telefonu.

Z samego przebiegu debaty warto przytoczyć temat diet radnych, o które pytali młodzi ludzie. Łukasz Czechowski tłumaczył na przykład, że on jak startował do Rady Miasta to o żadnych dietach nie miał pojęcia, a przecież te diety to nie są wysokie. Faktycznie, 1000 czy 1500 zł miesięcznie to dla wielu ludzi nie opłaca się nawet schylać, pomijając już, że Rada Miasta Kołobrzeg jest niezwykle kosztochłonna, a radni nie zgodzili się na ryczałty. Dlaczego? O to już nikt nie pytał i nikt nie odpowiadał.