Podczas wieczoru autorskiego w RCK, Piotr Bednarski promował swoją najnowszą powieść pt. "Z niedzieli na poniedziałek". To tekst o zmaganiu się z apokalipsą.
Wieczór Bednarskiego w sali RCK powstał dzięki zaangażowaniu Marii Dudek i "Tirlitonek", Kołobrzeskiego Stowarzyszenia Poetów oraz pracowników RCK. Kilka słów o opowiadaniu Piotra Bednarskiego wygłosił Eugeniusz Koźmiński. Jak wspomniał, opowieść o mieszkańcach niewielkiego miasteczka została wpisana w ramy Kołobrzegu. Pojawia się tu Parsęta i katedra. Ale jak stwierdził, to mogło być każde inne miasteczko. Liczą się bowiem nie analogie geograficzne a sama zawartość opowiadania, problemy na jakie chciał zwrócić uwagę autor. A autor porusza niezwykle ciekawy problem ludzi w obliczu ostateczności. W miasteczku pojawiło się ogłoszenie, że mieszkańcy zaczną schodzić ze świata. Ale zaczną schodzić tylko ci, którzy "w niegodziwy sposób osiągnęli swoje bogactwa: przez kradzież, oszustwa, obłudne prawa uchwalone przez władze ustawodawcze, zezwalające na rozbój, grabież i wyprzedaż państwowego mienia". I tak się zaczyna zabawna historia.
Więcej na temat wieczoru Piotra Bednarskiego napiszemy w najbliższym wydaniu "Miasta Kołobrzeg". Naszym Czytelnikom dedykujemy jednak arcyciekawy fragment książki Piotra Bednarskiego, zachęcając do jej nabycia. Jest ona dostępna w kołobrzeskich księgarniach.
"(...) Dwa miesiące przed przejściem na emeryturę zajmował już wysokie stanowisko w Radzie Miasta - był jej przewodniczącym. Zbliżały się wybory na prezydenta miasta, więc klub partyjny, do którego należał wysunął jego kandydaturę. Wyraził zgodę, zaangażował się w reklamę i w swoją promocję, tak jak zawsze angażował się w rozgrywany mecz tenisowy i - wygrał wybory. Nigdy w swoim długim życiu nie myślał o prezydenturze. A tu - masz babo placek - jest nim. Z ręką na sercu - nigdy. Był dyrektorem przez dziesięć lat i czuł się zawodowo spełniony. Osiągnął to, co chciał. Był zadufany i pyszny. Był jedynym z całego rodu, który doszedł tak wysoko. (...)
(...) Samochód z Prezydentem siedzącym za kierownicą, pierwszy zauważył Zenek Poldek, właściciel dwóch największych SAM-ów spożywczych w mieście. Właśnie stał na chodniku, tuż przy wyjeździe z podwórka Urzędu Miejskiego i słuchał przez telefon komórkowym żony, która przekazywała mu, że Liza, ich kotka rasy syjamskiej, zdechła na jej oczach.
- Dlaczego nie ty? - powiedział zamiast pomyśleć, ale stało się. - Dlaczego nie ty?
- Tego mi życzy? - szepnęła drżącym głosem.
- To nie do ciebie - odpowiedział. - Właśnie przejeżdżał obok Prezydent. Nawet nie zerknął na mnie. Do niego to powiedziałem. Lepiej, żeby on wywinął "orła", niż moja ukochana Liza. No, przyznaj mi rację.
- Tak, lepiej, żeby on, nie lubię go, ma taką zakłamaną gębę. Taki prostak, a tak wysoko zaszedł. A mój ojciec...
- Zostaw ojca w spokoju. Ma to, na co zasłużył. Lizę pochowaj razem z koszem gdzieś, gdzie diabeł mówi dobranoc (...)".
Jak potoczyły się dalsze losy mieszkańców? Odsyłamy do książki Piotra Bednarskiego "Z niedzieli na poniedziałek".
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.