"Wspólnota Samorządowa" - tak nazywa się nowy twór wyborczy, jaki Nowa Lewica tworzy na wybory na wiosnę w 2024 roku. To pierwsza taka deklaracja związana z wyborami, jakie odbędą się za około 1,5 roku. Lider lewej strony politycznej w naszym mieście, Jacek Kuś, ogłasza tę inicjatywę dość powszechnie i nie robi z tego tajemnicy. To nieco zastanawiające, bo albo tym ktoś chce zwiększyć potencjał negocjacyjny lewicy w kołobrzeskiej polityce, albo jest to komunikat dla otoczenia, że w przyszłych wyborach lewica idzie na całość. Wydaje się, że i jedno i drugie. Jacek Kuś zapowiadając, że w "Kołobrzeskich Razem" nie będzie rozłamu i Nowa Lewica dotrzyma zawartych porozumień, gwarantuje Annie Mieczkowskiej stabilną większość w Radzie Miasta Kołobrzeg. Ma to też wartość dodatkową, bo Nowa Lewica pokazuje, że jest partią stabilną i wiarygodną, dotrzymującą społeczno-politycznych zobowiązań. To na wypadek rozwiązań koalicyjnych w kolejnej kadencji. Skoro tak, to po co ta wolta? Odpowiedź jest prosta: w Kołobrzegu istnieje elektorat lewicowy, ale nieco chimeryczny. To nie jest ta sama betonowa lewica, jaka istniała w latach 90-tych. To także dlatego lewica nie pójdzie w wyborach pod własnym szyldem, ale tworzy "Wspólnotę Samorządową". W ten sposób przyciągnie wyborców nie tylko lewicowych, ale także niezdecydowanych i tych, którzy będąc przeciwnikami obecnej nomenklatury, będą chcieli nieco innego wyboru. Podobnie było z "Kołobrzeskimi Razem". Część dawnych wyborców nie chciała głosować na PO. Głosowała na "Kołobrzeskich", czyli na PO, tylko inaczej zapakowaną. Można powiedzieć, że i wyborcy i wybierani byli zadowoleni, a ci pierwsi przynajmniej przez jakiś czas. "Wspólnota Samorządowa" ma więc szansę na co najmniej 4 mandaty w Radzie Miasta Kołobrzeg. Może uda się zrobić lepszy wynik. To pozwala stać się poważnym koalicjantem w przyszłej Radzie Miasta, bez względu na to, kto miałby być prezydentem. Lewica deklaruje, że PiS tu odpada, ale my wolimy poczekać i to zobaczyć. Natomiast otwarte jest pytanie, czy lewica wystawi jednak własnego kandydata na prezydenta, czy jednak poprzez gotowego kandydata, na przykład Annę Mieczkowską? To wszystko zależy od tego, co lewicy uda się na tym ugrać. Na pewno obecny układ, w którym partie nie mają personalnego wpływu na rządy Anny Mieczkowskiej będzie mało realny. Może się okazać, że za cenę niezależności, obecnie urzędująca prezydent, która ma zamiar startować w kolejnych wyborach, będzie miała dodatkową konkurencję...

W cotygodniowym komentarzu tygodnia znajdziecie suplement z oceną pracy radnych w minionym roku w ponad 5-letniej kadencji samorządu. Ponadto, dużo uwagi poświęcamy połączeniu miasta i gminy Kołobrzeg. Zapraszamy na kolejny odcinek "Wyjętych spod prawa".