Overcast Clouds

2°C

Kołobrzeg

23 kwietnia 2024    |    Imieniny: Jerzy, Wojciech
23 kwietnia 2024    
    Imieniny: Jerzy, Wojciech

Redakcja: tel. 500-166-222 poczta@miastokolobrzeg.pl

Portal Miasto Kołobrzeg FBPortal Miasto Kołobrzeg na YT

Regionalny Portal Informacyjny Miasta Kołobrzeg i okolic

reklama

reklama

2 kilogramy złota i tajemnicza historia naszyjnika z ok. 550 roku

W zbiorach Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu jest wiele zabytków, które pozwalają nam przenieść się w bardzo odległe czasy. Na wystawie w Muzeum Miasta Kołobrzeg jest chociażby odkryte przypadkiem berło sztyletowe z okresu ok. 1,5 tysiąca lat przed Chrystusem. Dla zwykłego czytelnika, wyobrażenie sobie czasów kultury unietyckiej i życia tu ludzi, którzy pozostawili ślady swojej kultury, jest niezwykle trudne. Gdy tworzyłem Muzeum Miasta Kołobrzeg, chciałem pokazać nie tylko czasy Wyspy Solnej i warzenia soli czy okresu państwa Piastów i okresu powstania biskupstwa w Kołobrzegu. Goci i kultura wielbarska – to było coś. Pochówek kobiety w kłodzie z Bagicza znajduje się w Muzeum Narodowym w Szczecinie. Wykonałem specyfikację i dzięki Aleksandrowi Ostaszowi, dyrektorowi naszego muzeum oraz Lechowi Karwowskiemu, dyrektorowi szczecińskiego muzeum, ten wspaniały gocki zabytek trafił do naszego muzeum na kilka lat. Gdy stał się na nowo sławny dzięki badaniom w Bagiczu i musieliśmy się z nim rozstać, udało się wykonać niezwykle udaną kopię. Skanu i wydruku szkieletu dokonała firma WOLF z Warszawy, a kłodę z dębowego pnia wyrzeźbił Marcin Bojanowski.

Ale to nie koniec listy skarbów, które opowiadają dawną historię ziemi kołobrzeskiej. Wiele z nich, które trafiły do przedwojennego muzeum w Kołobrzegu, ale także innych muzeów na terenie ówczesnych Niemiec, nie przetrwało zawieruchy wojennej. Są jednak takie, które przetrwały, a w dodatku są niezwykle cenne. I w Kołobrzegu niewielu o nich słyszało. Mowa tu o złotym naszyjniku z Piotrowic, który był najcenniejszym zabytkiem kołobrzeskiego muzeum. W niniejszym artykule opiszę jego historię i identyfikację, z zaznaczeniem, że być może funkcjonują nowsze interpretacje pochodzenia tego zabytku i jego przeznaczenia, choć mi niestety nie udało się znaleźć takiej literatury.

Jak zwykle był to przypadek, ale nietypowy, bo podwójny. O historii wsi Piotrowice już pisałem (przeczytaj). To właśnie tam doszło do niezwykłego odkrycia. W 1913 roku metalowy przedmiot znalazł mieszkaniec tej miejscowości – Albert Gunst. Odkrył go w tamtejszej żwirowni, podczas pobierania żwiru. Początkowo uznał, że jest to obręcz od beczki i nie przywiązał do tego większej uwagi. „Obręcz” trafiła na kupę złomu. Sytuacja uległa zmianie w 1916 roku. W czasie I wojny światowej zbierano złom. Gunst miał już kupca na swoje graty, ale ten się nie zgłosił na wycenę. W Piotrowicach pojawił się za to rektor Kempin. Wziął do ręki kawałek metalu i zauważył, że ma on inny ciężar niż żelazo, a nawet jest cięższy niż ołów. Kempin zapytał o pochodzenie przedmiotu. Usłyszał opowieść o żwirowni i o tym, że jest to złej jakości mosiądz. Rektor zabrał ten złom i przekazał do analizy kołobrzeskiemu złotnikowi. Jakże się zdziwił, gdy okazało się, że przedmiot w dużej części został wykonany ze złota. Obiekt przewieziono do Berlina, gdzie przeprowadzono szczegółowe badania.

Okazało się, że naszyjnik waży 1883 gramy. 1360 gramów stanowi złoto. Reszta jest domieszką srebra. Średnica znaleziska to 22 cm, a długość około 1 metra. Po powrocie z Berlina 2 kwietnia 1916 roku, zabytek został przekazany przez architekta miejskiego, dr. Gobela, dla kołobrzeskiego muzeum. Dzień później odbyły się poszukiwania na terenie miejsca znaleziska. W jego obrębie znaleziono kilka skorup, ale uznano, że nie miały one związku ze znaleziskiem, co też prowadziło do sytuacji, że mamy do czynienia z zabytkiem bezkontekstowym.

Opracowaniem eksponatu zajął się niemiecki archeolog i twórca archeologii osadniczej – prof. Gustaf Kossinna (po dojściu nazistów do władzy w 1933 roku, jego teorię wykorzystywano w zakresie pochodzenia i rozprzestrzeniania się Germanów). Uznał on naszyjnik za przedstawiciela tzw. grupy trzeciej, datując go na ok. 550 rok naszej ery. Naszyjnik z Piotrowic wyróżniała przede wszystkim waga: jest najcięższy ze wszystkich znany eksponatów tego typu.

Zanim omówię kwestie formalne, warto dokończyć historię eksponatu. Był to najcenniejszy zabytek kołobrzeskiego muzeum. Na co dzień znajdował się w skarbcu. Na wystawie prezentowano złoconą kopię ze srebra. Niestety, pozostałe informacje na temat losów zabytku pochodzą z ziomkowskiej prasy niemieckiej i nie byłem w stanie sprawdzić pełnej wiarygodności tych informacji, gdyż historycy tym tematem się nie zajmowali. Otóż według tych danych, srebrna kopia naszyjnika została skradziona dwukrotnie, a właściwie ukradziono dwie kopie, bo żadnej nie odzyskano. Skoro tak, to dla muzeum musiano wykonać trzecią kopię. Jest to o tyle dziwne, że pisząc o naszyjniku do numeru z 1936 roku, redakcja „Kolberger-Körliner Heimatkalender” nie wspomina ani słowem o żadnej kradzieży… Według autorów tekstów w gazetach, ta trzecia replika została zniszczona przez wojenną pożogę w marcu 1945 roku. Co stało się z oryginałem? Otóż, co wręcz niewyobrażalne, udało się go uratować. Ta akcja również została opisana w prasie. Niejaki urzędnik magistratu – Wachholz, wyciągnął ją po konsultacji z burmistrzem, schował do bagażu i 14 marca był ze skarbem w porcie, czekając na ewakuację. 15 marca zabytek opuścił Kołobrzeg i trafił do Dolnej Saksonii, do Dannenbergu, gdzie został zamknięty w sejfie tamtejszej kasy oszczędnościowej. Gdy przybyli Amerykanie, zabytek został zabrany i zakopany w ogrodzie. Ponieważ jednak pojawiali się poszukiwacze skarbów, skrytka ziemna została opróżniona, a naszyjnik trafił do „depozytu”. Do oficjalnego obiegu zabytek trafił później, w latach 50-tych, gdy sytuacja ulega normalizacji. Początkowo, przechowywano go w muzeum w Lüneburgu. Gdy Lubeka stała się miastem, które objęło patronat nad Kołobrzegiem i jego przedwojenną spuścizną w grupie dawnych kołobrzeżan, naszyjnik trafił do tamtejszego muzeum, co miało miejsce 5 lipca 1953 roku. Od 1999 roku znajduje się on w Pommersches Landesmusuem w Greifswaldzie.

Przedwojenna literatura niemiecka kwalifikuje naszyjnik z Piotrowic jako zabytek gocki z połowy VI wieku. W owym czasie znano 16 takich obiektów, z czego 10 znaleziono w Szwecji, 3 sztuki w Danii, a 1 z Holsztynu. Dochodził więc kolejny, kołobrzeski. Całkiem podobny pierścień znaleziono w innym miejscu na Pomorzu Zachodnim, w Karsiborze. Zabytek z ziemi kołobrzeskiej uznano za wyjątkowy, po pierwsze dlatego, że był najcięższy ze wszystkich do tej pory znanych. Wcześniejsze eksponaty oscylowały wokół wagi 1 kilograma, a tu były niemal 2 kilogramy. Wyjątkowe były też zdobienia. Niestety, w tej kwestii muszę posiłkować się opisami ze starszej literatury, mając przed oczami jedynie pojedyncze zdjęcie rzutu eksponatu z góry, bez zbliżeń, które ułatwiłyby opis zabytku. Wśród ozdób, ma tam znajdować się głowa orła i lwa (pierwotnie identyfikowano to jako węża).

Ostatnia kwestia, podobnie jak w przypadku berła sztyletowego, pojawia się i w omawianym przypadku: skąd taki zabytek wziął się na ziemi kołobrzeskiej? Niestety, w opisie tejże sytuacji jestem trochę ograniczony zasięgiem literatury i interpretacją odkryć, dokonywaną przez archeologów i historyków. W okresie niemieckim, szczególnie po 1933 roku, widoczna jest tendencja mająca na celu wykazanie dominacji Germanów na tych terenach i bezpośrednie przejście od Gotów do ludów pomorskich wczesnego średniowiecza, z dyskryminacją Słowian – to tak w dużym skrócie. Z kolei część polskich badaczy wczesnego okresu PRL wykazywała coś odwrotnego, wskazując na dominację Słowian, którzy przesuwając się na południowe wybrzeże Bałtyku, zasiedlili te tereny (opuszczone?) i rozpoczęli tu władztwo polityczno-gospodarcze, związane następnie z Piastami. Nie budzi wątpliwości, że w okresie II-III wieku (może minimalnie wcześniej), na ziemi kołobrzeskiej byli Goci. Mamy dość dużo śladów ich obecności, których najcenniejszym wytworem jest pochówek kobiety w kłodzie (Muzeum Narodowe w Szczecinie, kopia w Muzeum Miasta Kołobrzeg), ale także pochówki z okresu kultury wielbarskiej w Bagiczu (niedawne badania dr Marty Chmiel z Uniwersytetu Szczecińskiego). O ile jednak mamy jednak kurhany i kręgi, brakuje odkryć związanych z życiem codziennym, grodowym. Być może są one przed nami, a być może ich tu nie uświadczymy z jakichś powodów. Natomiast ziemia pomorska zawsze była atrakcyjna dla ludów skandynawskich. Były tu lepsze warunki gospodarcze, mogło lepiej funkcjonować rolnictwo i łowiectwo. Naturalne były także uwarunkowania ujścia rzek, które mogłyby być wykorzystywane przez Skandynawów. W każdym razie, z przełomu V i VI wieku mamy na ziemi kołobrzeskiej i w jej okolicy ciekawe znaleziska, potwierdzające obecność Skandynawów, jak groby szkieletowe z Główczyc, Gorzyna i Witkowa (ziemia słupska), ze Stramnicy (ziemia kołobrzeska) i z Grąbczyna (ziemia szczecinecka). Skarb z Piotrowic, ale także skarby z Karlina, ze Stargardu, Świelina a nawet Karsiboru, dają nam wskazówki tego, kto mógł żyć na tych terenach. Przy czym jest to okres wędrówek ludów, niepokojów, ograniczenia handlu i wytwarzania się nowych stosunków, połączonych z migracją ludności. Czy Kołobrzeg i okolice były tylko przystankiem dla Skandynawów, czy jednak założyli tu kilka osad? To samo tyczy się interpretacji naszyjnika z Piotrowic: był ozdobą, czy może jednak służył jako środek płatniczy, jak uważa Vladimir Iwanowicz Kulakow… Wreszcie, czy złoto trafiając do ziemi było depozytem, czy jednak ofiarą dla bogów?

Być może jednak dyskusja nad zabytkiem pojawi się na nowo w ramach współpracy polsko-niemieckiej. W zbiorach Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu zachowało się zdjęcie naszyjnika wykonane przez ś.p. Antoniego Szarmacha. Było ono przez pewien czas na wystawie w Muzeum Miasta Kołobrzeg. Biorąc pod uwagę 110 lat od znalezienia zabytku i obchodzone w tym roku 60-lecie powstania kołobrzeskiego muzeum, być może byłaby to dobra okazja do sporządzenia kopii naszyjnika z Greifswaldu dla Kołobrzegu, nad czym powoli pracujemy w kołobrzeskim muzeum…

Robert Dziemba
Fot. Pommersches Landesmusuem w Greifswaldzie


reklama

reklama

Dodaj komentarz

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.

Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.

Zgody wymagane prawem - potwierdź aby wysłać komentarz



Kod antyspamowy
Odśwież

Administratorem danych osobowych jest  Wydawnictwo AMBERPRESS z siedzibą w Kołobrzegu przy ul. Zaplecznej 9B/6 78-100 Kołobrzeg, o numerze NIP: 671-161-39-93. z którym możesz skontaktować się osobiście pod numerem telefonu 500-166-222 lub za pośrednictwem poczty elektronicznej wysyłając wiadomość mailową na adres poczta@miastokolobrzeg.pl Jednocześnie informujemy że zgodnie z rozporządzeniem o ochronie danych osobowych przysługuje ci prawo dostępu do swoich danych, możliwości ich poprawiania, żądania zaprzestania ich przetwarzania w zakresie wynikającym z obowiązującego prawa.

reklama