Wiosną 2002 roku rozpoczęła się kolejna odsłona protestów w szpitalu. Nie radzący sobie z reformą służby zdrowia rząd SLD-UP tylko potęgował chaos w szpitalach i frustrację wśród pracowników. Zakłady opieki zdrowotnej zadłużały się na potęgę i końca nie było widać. Do szpitali wchodzili komornicy, którzy za nieregulowane i przeterminowane płatności zajmowali sprzęt niezbędny do ratowania zdrowia i życia. Do tego dochodziły kwestie związane ze wzrostem wynagrodzeń. W Kołobrzegu sytuacja miała jeszcze jeden horyzont: personalny. Spór związków zawodowych z dyrektorem szpitala Januszem Olszewskim był permanentny. Historia skończyła się dzięki wspólnej interwencji ówczesnych samorządowców, w tym Czesława Hoca, Henryka Rupnika, Grzegorza Tomczyka czy Ryszarda Ławrynowicza. Gdyby nie późniejsze oddłużenie szpitala i układ z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych, w Kołobrzegu nie byłoby szpitala regionalnego, tylko powiatowy...
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.