Overcast Clouds

9°C

Kołobrzeg

20 kwietnia 2024    |    Imieniny: Agnieszka, Teodor, Czesław
20 kwietnia 2024    
    Imieniny: Agnieszka, Teodor, Czesław

Redakcja: tel. 500-166-222 poczta@miastokolobrzeg.pl

Portal Miasto Kołobrzeg FBPortal Miasto Kołobrzeg na YT

Regionalny Portal Informacyjny Miasta Kołobrzeg i okolic

reklama

reklama

koszykówka kołobrzeg

Dwaj przyjaciele z parkietu i szkolnej ławki

Jacek Szczepański „Małpa”
Rocznik 1960
Wzrost 198 cm
Pozycja: środkowy
Kluby: Turów Zgorzelec 1974-1978, Kotwica Kołobrzeg 1978-1983, Spójnia Stargard 1983-1985, Kotwica Kołobrzeg 1985-1995

Andrzej Kwiatkowski „Kwiatek”
Rocznik 1962
Wzrost 177 cm
Pozycja: rozgrywający
Kluby: Kotwica Kołobrzeg 1976-1985

Edward Stępień: Jak to się stało, że w 1978 roku znaleźliście się w jednej ławce w TRM-ie i w pierwszej piątce seniorskiej „Kotwicy”?
Jacek Szczepański: Urodziłem się w Jaworznie, ale w 1962 roku rodzice przenieśli się do Zgorzelca. Kiedy miałem 14 lat zacząłem trenować koszykówkę w ramach szkolnego SKS-u, który był zapleczem „Turowa”. Pamiętam trenera Plocha, który stworzył świetny zespół juniorów starszych, który w 1978 roku zdobył mistrzostwo Polski. W drużynie był znany późniejszej reprezentant Polski Jerzy Bińkowski. W 1976 roku klub wysłał mnie na leczenie do sanatorium w Kołobrzegu. Na basenie solankowym w Zakładzie Przyrodoleczniczym spotkałem Janusza Bernata, z którym odbyłem długą pogawędkę o koszykówce. W 1978 r. skończyłem szkołę zawodową i zostałem elektrykiem, a w tym samym czasie moi rodzice postanowili przenieść się do Kołobrzegu. W czerwcu 1978 r. przyjechałem na stałe do Kołobrzegu i pierwsze kroki skierowałem do biura klubu „Kotwica”, który mieścił się w starej kamienicy przy ul. Granicznej. Powiedzieli mi żebym zgłosił się do „wysokiego z rudą brodą” na hali przy ulicy Wąskiej. Okazało się, że chodziło o Marka Jabłońskiego i tak zacząłem treningi z „Kotwicą”. Kiedy byłem na plaży zaczepił mnie Janusz Bernat, który był ratownikiem na wieży nr 11. Zaczął mnie namawiać, abym kontynuował naukę w TRM-ie, ale ja byłem sceptycznie nastawiony. W sierpniu pojechałem z drużyną na obóz do Bukowna, a razem ze mną byli uczniowie TRM-u Andrzej Kwiatkowski i Piotrek Mleczko. Opowiadali mi cudowne historie o podróżach morskich i obcych krajach oraz, że TRM to najlepsza szkoła w Polsce. Po tych opowieściach zmieniłem zdanie i zgłosiłem się do Janusza Bernata, który był nauczycielem TRM-u. Janusz powiedział mi, że już jestem wpisany na listę uczniów do drugiej klasy mechanicznej. W tej samej klasie był Andrzej Kwiatkowski, z którym zasiadłem w jednej ławce. Byliśmy też w I piątce koszykarskiej „Kotwicy” przy czym „Kwiatek” miał 16 lat, a ja 18.

Andrzej Kwiatkowski: Pochodzę z Białogardu, a gdy miałem 12 lat przeniosłem się z rodzicami do Kołobrzegu i podjąłem naukę w Szkole Podstawowej nr 5 przy Arciszewskiego. Moim nauczycielem w-fu był Pan Ołpiński nazywany przez nas „Hindusem”, który uczył podstaw koszykówki. Gra ta bardzo mi się spodobała, i gdy na początku siódmej klasy Pan Borowik zrobił nabór do „Kotwicy” to też się zgłosiłem. Przyszło ok. 50 chłopaków i po pierwszym treningu Pan Borowik zrobił selekcję i wyeliminował 29, rozejrzał się i wskazał jeszcze na mnie mówiąc „Mały, możesz już nie przychodzić”. Byłem uparty i na następny trening przyszedłem i okazało się, że jeden z wybranych chłopaków nie przyszedł i tak zrobiło się dla mnie miejsce. Po roku treningów był turniej chłopców z ósmych klas i reprezentowałem Kołobrzeg na pozycji rozgrywającego. Po tym turnieju zostałem jako jedyny z Kołobrzegu powołany do kadry Województwa Koszalińskiego na rozgrywki ogólnopolskie. Od 1977 r. rozpocząłem naukę w TRM-ie za namową Janusza Bernata, który był pasjonatem koszykówki i chciał stworzyć w szkole silną grupę koszykarską. Uczniowie TRM-u Klichta, Roszak, Zadrożny, Rogoża, a później Piotr Mleczko, bracia Ernestowicze, Andrzej Skoczyk trenowali równocześnie w „Kotwicy”, a naszym trenerem był Janusz Bernat. Kiedy skończyłem I klasę spotkałem Jacka Szczepańskiego, który opisał kulisy naszego spotkania i początek występów w I piątce seniorów „Kotwicy”.

[ES] Jesteście moimi znacznie młodszymi kolegami z TRM-u, więc będę się do Was zwracał po imieniu. Chcę Wam powiedzieć, że Wasze historie są podobne do mojej, gdyż ja również znalazłem się w TRM-ie za namową Janusza Bernata, który widział we mnie dobrze zapowiadającego się koszykarza na pozycji rozgrywającego. Słyszałem Jacku, że trochę mieszałeś i w protokołach meczowych występowałeś pod innym nazwiskiem.
[JS] Faktycznie tak było. Początkowo oprócz drużyny seniorów grałem również w juniorach, którą to drużynę prowadził Janusz Bernat. Przekroczyłem już granicę wieku juniora, ale byłem potrzebny, gdyż nie było drugiego tak wysokiego chłopaka. Podawałem więc nazwisko kolegi z klasy, który był o rok młodszy, a już przestał grać w koszykówkę. Sprawa się wydała kiedy pojechaliśmy na turniej do Poznania i tam spotkałem mojego trenera z Turowa Zgorzelec, który wiedział ile mam lat. Mam nadzieję, że nie jest to już karalne.

[ES] Potwierdzam, że już jakieś 35 lat temu sprawa się przedawniła, a poza tym niewątpliwie jest to przypadek małej wagi i o nieznacznym społecznym niebezpieczeństwie, a więc niekaralne. Wracając do Waszej gry w Kotwicy Kołobrzeg chciałbym zapytać o organizację klubu w tamtym czasie oraz jak klub traktował zawodników?
[JS] Otrzymywaliśmy tylko niewielkie diety pomimo, że graliśmy w III lidze, która obecnie odpowiada II lidze. Prawdziwy problem był z trampkami, gdyż nie było wtedy specjalistycznych butów do gry w koszykówkę. Zwykłe trampki rozpadały się już po miesiącu, a początkowe wyroby Polsportu były złej jakości i w tych butach ślizgaliśmy się. Dopiero później jakość poprawiła się.
[AK] Mieliśmy koszulki żółte i czerwone. Ktoś wykonał szablon z napisem „Kotwica” i malowaliśmy to jakąś farbą, przy czym pierwsze K było pod jedną pachą, a ostanie A pod drugą. Kiedy byliśmy spoceni to farba się rozpływała i po zdjęciu koszulki mieliśmy napis Kotwica na torsie.
[JS] Przyjechała do nas drużyna Pogoni Szczecin, która była świetnie wyposażona w wyroby Adidasa, więc zaczęliśmy na swoich trampkach naklejać 3 paski. Można było kupić taką folię, którą przykładało się do koszulki i po wprasowaniu powstawał znaczek znanej firmy. Mama jednego z kolegów naszywała nam na koszulkach 3 paski, aby dodać splendoru. Ogólnie było biednie i grali jedynie stali mieszkańcy Kołobrzegu i nie stać nas było na sprowadzenie posiłków z innych klubów. Sytuacja ta zmieniła się dopiero na początku lat 90.tych.

[ES] Jak wspominacie Waszą grę w Kotwicy oraz wspólne treningi?
[AK] Przez kilka lat trenował nas Piotr Konarski. On był specjalistą od piłki ręcznej i dobrze przygotowywał nas pod względem motorycznym, wytrzymałościowym, a gorzej było z taktyką i z przygotowaniem zagrywek. Z Jackiem wymyśliliśmy taką dwójkową zagrywkę, która polegała na tym, że ja lewą ręką kozłowałem po obwodzie i wciskałem się pod kosz z lewej strony. Doskakiwało wtedy do mnie 2-3 graczy przeciwnika, a ja wówczas albo pomiędzy nogami albo górą podawałem do Jacka pod kosz, który był już niepilnowany. W każdym meczu robiliśmy kilka takich zagrywek, które nazwaliśmy „koronka”. Wystarczyło, że powiedziałem „koronka”, a Jacek wiedział już co ma robić.
[JS] Muszę się pochwalić, że jako pierwszy z Kotwicy zrobiłem wsad piłki do kosza z góry i kibice oszaleli. Byłem wtedy zdecydowanie najwyższym zawodnikiem w historii Kotwicy. Później zdarzali się oczywiście wyżsi. W III lidze, w której graliśmy w latach 80.tych był bardzo wysoki poziom i grały silne zespoły np. Pogoń Szczecin, czy AZS Koszalin.
[AK] Ja niestety nie mogłem zbyt długo grać, bo doznałem wysieńkowego zapalenia stawów i moje kolana były istną ruiną. Przez jakiś czas znosiłem ból, ale w 1985 r. musiałem zakończyć swoją przygodę z koszykówką.
[JS] W 1982 r. razem z „Kwiatkiem” skończyliśmy TRM i rozpocząłem pływanie w różnych przedsiębiorstwach, starałem się tak organizować rejsy, aby wypadały one w przerwach między rozgrywkami, a w sezonie byłem do dyspozycji. Na statku miałem małą salę gimnastyczną z koszem i prowadziłem regularne treningi. Wszyscy się dziwili, jak to jest, że po powrocie ze statku jestem w dobrej dyspozycji. Istotny dla historii Kotwicy był 1991 r., kiedy do naszej drużyny dołączyło dwóch Rosjan Żołnierowicz i Tanasejczuk oraz z AZS-u Koszalin przeszedł Bogucki. Trenerem wtedy był Andrzej Barszczak. Wzmocnionym składem awansowaliśmy w 1992 r. do II ligi, która wówczas była tak jak I liga obecnie. Wtedy w klubie pojawił się Roman Czarnecki, który dał ducha całej drużynie, zaczął pozyskiwać coraz lepszych zawodników. Przede wszystkim jednak pozyskał do Kotwicy genialnego trenera Jerzego Olejniczaka. Miałem incydent dwuletniej gry w Spójni Stargard, ale było to spowodowane powołaniem do wojska i odbywaniem służby w Stargardzie. Wspólnie grałem z Andrzejem Stachowiakiem, który jako pierwszy został „sprzedany” z Kotwicy do Spójni, gdzie podpisał zawodowy kontrakt. Uważam, że był to wybitnie zdolny zawodnik.

[ES] Spotkałem Was na Memoriale Marka Jabłońskiego. Powiedzcie co obecnie robicie?
[AK] Prowadzę własny biznes, jadłodajnię w Kołobrzegu, którą nazwałem „U Kwiatka”. Mam dwójkę dzieci, syna i córkę.
[JS] Nadal pływam na statkach kontenerowych w charakterze drugiego mechanika. Mam również dwójkę dzieci, syna i córkę. Syn mnie przerósł, ale niestety nie interesuje się sportem. Zgodnie z naszą umową przekazuję do publikacji zdjęcia z okresu, gdy grałem w koszykówkę w TRM-ie oraz w Kotwicy Kołobrzeg. Ci dwaj młodzieńcy siedzący w szkolnej ławce TRM-u to ja oraz „Kwiatek” 43 lata temu.

[ES] Opowiadaliście mi różne historyjki przez kilka godzin, a ja zdążyłem zapisać jedynie niektóre. Część Waszych opowieści nie nadaje się do druku, a część nie zapisałem, gdyż „pękałem” ze śmiechu. Dziękuję za przemiłe spotkanie i mam nadzieję, że przy okazji następnego Memoriału Marka Jabłońskiego zobaczę Was na parkiecie.

Edward Stępień


reklama

reklama

Dodaj komentarz

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.

Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.

Zgody wymagane prawem - potwierdź aby wysłać komentarz



Kod antyspamowy
Odśwież

Administratorem danych osobowych jest  Wydawnictwo AMBERPRESS z siedzibą w Kołobrzegu przy ul. Zaplecznej 9B/6 78-100 Kołobrzeg, o numerze NIP: 671-161-39-93. z którym możesz skontaktować się osobiście pod numerem telefonu 500-166-222 lub za pośrednictwem poczty elektronicznej wysyłając wiadomość mailową na adres poczta@miastokolobrzeg.pl Jednocześnie informujemy że zgodnie z rozporządzeniem o ochronie danych osobowych przysługuje ci prawo dostępu do swoich danych, możliwości ich poprawiania, żądania zaprzestania ich przetwarzania w zakresie wynikającym z obowiązującego prawa.

reklama