Overcast Clouds

10°C

Kołobrzeg

29 marca 2024    |    Imieniny: Wiktoryna, Cyryl, Eustachy
29 marca 2024    
    Imieniny: Wiktoryna, Cyryl, Eustachy

Redakcja: tel. 500-166-222 poczta@miastokolobrzeg.pl

Portal Miasto Kołobrzeg FBPortal Miasto Kołobrzeg na YT

Regionalny Portal Informacyjny Miasta Kołobrzeg i okolic

reklama

reklama

reklama

Kołobrzeg w archiwum IPN – 34 (72). Do dzisiaj, pomimo upływu dokładnie 30 lat, pozostają niewyjaśnione okoliczności tragicznego targnięcia się na własne życie szesnastoletniego Krzysztofa Bielaka z Darłowa.


Sprawa zaczęła się dość prozaicznie. 21 stycznia 1986 roku do komórki jednego z mieszkańców Darłowa dokonano włamania i ukradziono sprzęt wędkarski. Czynności milicyjne były dość sprawne i już 23 stycznia 1986 roku ustalono, że związek z tym włamaniem mogą mieć trzej szesnastoletni chłopcy, uczniowie Zespołu Szkół Mechanicznych w Koszalinie. Kiedy autobus wiozący uczniów przyjechał do Darłowa, milicjanci czekali na nich i bezpośrednio z autobusu zabrali ich do komisariatu. Jako pierwszy przesłuchiwany był Krzysztof Bielak. Nie chciał przyznać się do kradzieży. Dwaj pozostali uczniowie słyszeli krzyki i hałasy dobywające się z pokoju przesłuchań. Przesłuchania trwały kilka godzin, w czasie których używano w stosunku do chłopców przemocy i bito ich po twarzy, szarpano za włosy i uderzano głową o ścianę. Działo się to w ciemnym, ciasnym pokoju, w którym trudno było spostrzec, który milicjant bije. Po napisaniu oświadczeń zostali wieczorem zwolnieni do domów. Rodzice Krzysztofa Bielaka nic nie wiedzieli, że ich syn był przesłuchiwany przez milicję. W nocy w altance obok domu Krzysztof Bielak odebrał sobie życie przez powieszenie. Dla rodziców była to tragedia, gdyż nic nie zapowiadało samobójstwa. Krzysiek był chłopcem spokojnym i stonowanym. Nigdy nie cierpiał na jakiekolwiek depresje. Miał różne plany. Chciał pracować i zarobić na motor i jeździć nim na wakacje.  

Dopiero po pogrzebie rodzice dowiedzieli się od dwóch pozostałych chłopców, że Krzysiek był bity przez milicjantów w czasie pobytu w komisariacie w Darłowie. Osoby, które wykonywały czynności przed pogrzebem, zauważyły obrażenia typowe dla pobicia. Obecny tam Grzegorz Wojniak mówił, że Krzysztof Bielak miał sine plecy od pośladków do wysokości nerek, a od pępka do mostka widoczna była sina pręga oraz pojedyncze sine plamy. Podudzia również były sine, a raczej czerwone, przypominające kolor buraczka ćwikłowego. Na czole po prawej stronie widoczny był guz wielkości dwudziestozłotowej monety (w tym czasie były takie). W trakcie czesania włosów wyczuwał liczne guzy na głowie oraz stwierdził, że wychodziły mu włosy.

Rodzice poszli do komendanta komisariatu pytać, co się zdarzyło. Początkowo komendant twierdził, że w tej sprawie nic nie wie i nakazał opuszczenie pokoju. Na zdecydowane żądanie udzielenia wyjaśnień stwierdził, że Krzysztof dokonał kradzieży wędek. Gdy rodzice w oparciu o relacje kolegów twierdzili, że syn był bity, to wówczas usłyszeli, że mogą się o to zapytać zmarłego syna. W tej sytuacji złożyli zawiadomienie do prokuratury o popełnionym przestępstwie. Początkowo czynności dochodzeniowe wykonywał funkcjonariusz MO Gniady. Dopiero później ustalono, że to właśnie Gniady wspólnie z milicjantem Kołatką dokonywali przesłuchań Bielaka i dwóch jego kolegów. Czynności prowadziła Prokuratura Rejonowa w Koszalinie (sygn. akt Ds. 230/86). Pani prokurator Rychlicka sporządziła projekt aktu oskarżenia zarzucając starszemu kapralowi Gniademu z komisariatu MO w Darłowie i byłemu funkcjonariuszowi MO w Darłowie Kołatce, popełnienie przestępstwa z art. 182 §1 k.k., tj. naruszanie nietykalności cielesnej i z art. 246 §1 k.k., tj. przekroczenie uprawnień służbowych. Projekt aktu oskarżenia 23 kwietnia 1986 roku przesłany został do Wydziału Postępowania Karnego Prokuratury Wojewódzkiej w Koszalinie w celu skonsultowania go. Prokuratura Wojewódzka zwróciła akt oskarżenia do Prokuratury Rejonowej w Koszalinie polecając umorzenie śledztwa wobec braku cech przestępstwa ściganego z urzędu. Prokuratura Wojewódzka w Koszalinie uznała, że Gniady i Kołatka mogli dopuścić się tylko przestępstwa z art. 182 §1 k.k., które jest ścigane z oskarżenia prywatnego, natomiast nie są winni przekroczenia uprawień służbowych. Prokuratura Rejonowa musiała zastosować się do polecenia Prokuratora Wojewódzkiego i umorzyła sprawę. Zażalenie wniosła adwokat Anna Skowrońska twierdząc, że śledztwo przeciwko Gniademu i Kołatce winno zmierzać w kierunku przestępstwa z art. 184 §2 k.k., który przewiduje odpowiedzialność karną za znęcanie się, w wyniku którego ofiara targa się na własne życie. Pani adwokat wskazywała, że przesłuchanie nieletniego chłopca odbywało się z pogwałceniem wówczas obowiązującej ustawy o postępowaniu wobec nieletnich. Art. 37 tej ustawy stanowił, że przesłuchanie nieletniego musi odbywać się w obecności rodziców, albo obrońcy, a jeżeli zapewnienie ich obecności było niemożliwe, należy wezwać nauczyciela lub przedstawiciela organizacji społecznej. Tego podstawowego wymogu milicjanci nie spełnili. Ponadto po powzięciu podejrzenia co do sprawców winni zawiadomić sąd dla nieletnich, a dopiero sędzia rodzinny może zlecić przesłuchanie, które winno być dokonane w warunkach zbliżonych do naturalnych i w miarę potrzeby w miejscu zamieszkania nieletniego z obowiązkowym udziałem rodziców. W sposób oczywisty milicjanci nie zastosowali się do obowiązującego prawa i przekroczyli swoje uprawnienia przesłuchując nieletnich bez polecenia sądu, bez udziału rodziców i stosując niedozwolony przymus fizyczny. Jak to wówczas w PRL-u często bywało sprawie niedozwolonych działań milicjantów „ukręcono łeb”.

Służba Bezpieczeństwa prowadziła w tej sprawie intensywne działania operacyjne, ale skierowane nie na wykrycie sprawców pobicia w komisariacie MO, ale wobec osób, które domagały się sprawiedliwości. W niecały miesiąc po tragicznej śmierci Krzysztofa Bielaka w Darłowie ukazały się ulotki o treści „Mordercy zabili dzieci nasze! Blachy”, a także ulotki z napisem „Precz z komuną”. Służba Bezpieczeństwa założyła Sprawę Operacyjnego Sprawdzenia kryptonim „Latarnia” (AIPN Sz 00105/408) w celu ustalenia, kto sporządził i rozwieszał ulotki, a także kto rozsiewa pogłoski – rzekomo nieprawdziwe – o pobiciu chłopców w komisariacie MO. Nadto przedmiotem zainteresowania stali się działacze Biskupiego Komitetu Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności, którzy rzekomo wykorzystywali śmierć Krzysztofa do wywołania niepokojów społecznych, gdyż pisali do różnych władz, aby zajęto się wyjaśnieniem tej sprawy. Przede wszystkim osobami najbardziej podejrzanymi stali się rodzice zmarłego Krzysztofa, którym założono podsłuchy telefonu i domu, kontrolowano ich korespondencję oraz śledzono wszystkie ich poczynania przez funkcjonariuszy SB Wydziału B, który się tym zajmował. Plan przedsięwzięć operacyjnych przewidywał wykorzystanie tajnego współpracownika o pseudonimie „Macher”, a także innych TW o pseudonimach „Andrzej”, „Piotra”, Basia”, „Sosna”, „Antek”, „Klan”, „Jawor”, „Jan”, „Marek”. Zamierzono wykazać, że ślady pobicia na ciele chłopca spowodował ojciec zmarłego, a nadto uknuto perfidny plan, aby przypisać zmarłemu skłonności homoseksualne.

Stałą metodą działania SB było oczernianie osób z różnych powodów niewygodnych nawet po ich śmierci. Do dzisiaj nikt nie został pociągnięty od odpowiedzialności pomimo różnych prób podejmowanych przez rodzinę. W kilka lat po tych tragicznych zdarzeniach, gdy komuniści formalnie oddali władzę, próbowano wyjaśnić różne zagadkowe wydarzenia z przeszłości. Powołano Sejmową Komisję Nadzwyczajną do zbadania działalności MSW pod przewodnictwem Jana Rokity. Komisja ta przedstawiła sprawozdanie, tzw. Raport Rokity, w którym opisano 102 przypadki zabójstw mających miejsce w latach 80. Na liście tej nie ma Krzysztofa Bielaka pomimo, że Komisja przebadała 9 przypadków samobójstw związanych z działalnością funkcjonariuszy MSW.

Edward StępieńDwa lata wcześniej po przesłuchaniu przez milicję w Koszalinie zmarł Dariusz Roś. Sprawa ta również nie była przedmiotem badania przez Komisję Rokity. Ale o tym następnym razem.


Adwokat Edward Stępień
www.edwardstepien.pl

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

Dodaj komentarz

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.

Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.

Zgody wymagane prawem - potwierdź aby wysłać komentarz



Kod antyspamowy
Odśwież

Administratorem danych osobowych jest  Wydawnictwo AMBERPRESS z siedzibą w Kołobrzegu przy ul. Zaplecznej 9B/6 78-100 Kołobrzeg, o numerze NIP: 671-161-39-93. z którym możesz skontaktować się osobiście pod numerem telefonu 500-166-222 lub za pośrednictwem poczty elektronicznej wysyłając wiadomość mailową na adres poczta@miastokolobrzeg.pl Jednocześnie informujemy że zgodnie z rozporządzeniem o ochronie danych osobowych przysługuje ci prawo dostępu do swoich danych, możliwości ich poprawiania, żądania zaprzestania ich przetwarzania w zakresie wynikającym z obowiązującego prawa.

reklama