Clear Sky

8°C

Kołobrzeg

29 marca 2024    |    Imieniny: Wiktoryna, Cyryl, Eustachy
29 marca 2024    
    Imieniny: Wiktoryna, Cyryl, Eustachy

Redakcja: tel. 500-166-222 poczta@miastokolobrzeg.pl

Portal Miasto Kołobrzeg FBPortal Miasto Kołobrzeg na YT

Regionalny Portal Informacyjny Miasta Kołobrzeg i okolic

reklama

reklama

reklama

czarnobyl kołobrzeg

Od dawna interesowała mnie historia oraz zwiedzanie fortyfikacji i opuszczonych miejsc. Poprzez serwis „YouTube” oglądałem wiele filmów o tej tematyce z różnych stron świata. Często przewijał się Czarnobyl i już wtedy myślałem nad wyjazdem w tamto miejsce. Przypadkowo dowiedziałem się, że mój kolega Remigiusz Jankowski wybiera się właśnie do Czarnobyla. Szybki telefon i już zdecydowałem: jadę!

Po dopełnieniu formalności, pakowanie i podróż do Warszawy. Tam jeszcze uzupełniliśmy zapasy i trochę pozwiedzaliśmy. Wieczorem, zapakowaliśmy się do autobusu i kierunek wschód. Odcinek Warszawa – granica, minął szybko. Na granicy wyjątkowo krótki postój i dalej w drogę. Krajobraz coraz bardziej się zmieniał: im bardziej w głąb Ukrainy tym bardziej przypominał nasze wsie za czasów PRL. Wioski zaniedbane, drogi dziurawe, jedynie miasta prezentowały się lepiej. Częstymi widokami były pomniki postawione z okazji EURO 2012.

Pierwszy postój mieliśmy w posiadłości byłego prezydenta Janukowycza, który uciekł do Rosji. Ogromny teren z pałacem, willami, basenami, parkingiem, w którym są zabytkowe pojazdy, a nawet jest tam galeon przerobiony na pływający apartament. Jednym słowem przepych i bogactwo, którego pilnuje wojsko, aby go nie rozkradziono. Chociaż, po ucieczce właściciela rozpoczął się szaber i wkroczyło wojsko, aby to ukrócić. Teraz to atrakcja turystyczna i plener zdjęciowy dla młodych par.

Następny postój po drodze zrobiliśmy pod Kijowem, we wsi Bykownia, gdzie znajduje się las - miejsce pochówku ofiar masowych mordów w czasach stalinowskich, w tym polskich obywateli pomordowanych w 1940 roku z rąk NKWD. Pod wieczór zajechaliśmy do celu, do miejscowości Sławutycz. Miasto zbudowano tuż po katastrofie w Czarnobylu w 1986 roku dla pracowników elektrowni i ewakuowanych mieszkańców Czarnobyla i Prypeci. Sławutycz położony jest 60 km na wschód od strefy i aby się dostać do okolic elektrowni trzeba wsiąść do pociągu, który tam bezpośrednio jedzie. Podróż trwa ok 1 godziny. Pracownicy strefy w pociągu rozmawiają, grają w karty, albo śpią.

Dzień 1
Przed świtem pobudka i wymarsz na śniadanie. Zaraz po tym krótki spacer na stację i wsiadamy w pociąg. Podroż trwa godzinę, ale każdy podziwia widoki za oknem. Dojeżdżamy. Już widać nowy sarkofag. Pociąg się zatrzymuje i wychodzimy na zadaszony peron, jedynymi otworami są te na drzwi pociągu. Kontrola przy wejściu do strefy. I już w środku. Wsiadamy do mikrobusu PAZ i w drogę ku nieznanemu.

Pierwszy cel wycieczki to KOMPLEKS CZARNOBYL-2. System anten Duga zwanych „Okiem Moskwy” robi ogromne wrażenie. Większa ma ok 130 m wysokości, a mniejsza 85 m. Oczywiście, oficjalnie można tylko podziwiać z poziomu gruntu, ale zaraz znalazła się jakaś drabinka i rozpoczęło się wspinanie. Z wysokości widać całą strefę, elektrownię, opuszczoną Prypeć i inne obiekty. W kompleksie są jeszcze pozostałości po sterowniach anten oraz szkoła i zaplecze mieszkaniowe dla obsługi, które również odwiedziliśmy.

Kolejnym obiektem był ośrodek wypoczynkowy „Szmaragdowy”. Zlokalizowany w lesie pełen domków letniskowych z namalowanymi postaciami z bajek. Niestety teren ośrodka spłonął podczas pożaru w 2020 roku. Niedaleko zatrzymaliśmy się przy dawnym przedszkolu we wsi Kopaczi. Po katastrofie wieś zrównano z ziemią pozostawiając jedynie ten budynek. Następnym miejscem była eksperymentalna ferma norek. Szybki spacer przez niedokończone chłodnie kominowe niewybudowanych reaktorów nr 5 i 6, i udajemy się do Prypeci. Na to wszyscy czekali!

Dostajemy wolną rękę na eksplorację miejskiego szpitala nr 126, kawiarni Prypeć, bloków mieszkalnych, hotelu „Polesie” i centrum „Energetyk”. Tam gdzie się dało wchodziliśmy na dach, aby zrobić kilka zdjęć, oczywiście zakamarki czy ciekawsze „miejscówki” też się odwiedzało. Pomagali nam koledzy, którzy byli tu już kilkukrotnie i orientowali się w terenie. Wieczorem powrót do Sławutycza, chwila rozmowy z kolegami i zasłużony odpoczynek.

Dzień 2
Pobudka przed świtem, szybkie śniadanie, pociąg i znowu jesteśmy w Zonie. Pierwszy cel to niedokończony blok reaktora nr 5. Przewodnik mówił, że w środku jest ciemno i trzeba uważać, więc ja wybrałem „wycieczkę” na dach. Był to strzał w dziesiątkę ponieważ doskonale było widać całą elektrownię oraz nową arkę nad nim. Na dach weszliśmy w piątkę, a reszta jak zobaczyła zdjęcia to żałowała. Kolejny cel to 16-piętrowe wieżowce nazywane FUJIYAMA. Pierwsze kroki skierowaliśmy oczywiście na dach. Następnie schodząc kluczyliśmy po piętrach i opuszczonych mieszkaniach, niektóre z nich były umeblowane. Robiło to wrażenie, bo mieszkańcy wyszli w wielkim pospiechu. Dalej, znaleźliśmy się na słynnym kompleksie basenowym i w pobliskiej szkole. Tutaj już natura powoli odzyskiwała to, co jej odebrano. W salach klasowych wyrastały już młode drzewa.

Wsiadamy do mikrobusu i obieramy kierunek: chwytak. Ten kawałek urządzenia jest znany z tego, że jest to tzw. „hot-spot” czyli miejsce o podwyższonym promieniowaniu. Przy nim dozymetry się wzbudzają ponad bezpieczną normę. Kilkugodzinne przebywanie obok groziłoby niebezpieczeństwem, a my jesteśmy tam słownie chwilę, kilka zdjęć, krótka historia i zmykamy.

Jedziemy na obiad do stołówki pracowniczej. Przed wejściem kontrola dozymetryczna, każdy staje na bramce, zielone światło przechodzisz, każde inne oznacza podwyższone promieniowanie i kłopoty. Takich bramek jest w Zonie dużo, m.in. na punktach kontrolnych czy wyjściu na perony, albo do elektrowni. Podczas naszego pobytu tylko raz uczestnikowi zaświeciło się żółte światło – okazało się, że gdzieś chodził i na bluzie osiadł mu pył, który wzbudzał bramkę. Po otrzepaniu wszystko było OK.

Porządny obiad i dalej w drogę, tym razem do miejscowości Czarnobyl – 18 km od elektrowni. Są tu wystawione maszyny używane podczas oczyszczania gruzowiska po reaktorze nr 4. Obok pomnik strażaków, a dalej metalowy „anioł śmierci” i aleja z tablicami wsi, które zostały wysiedlone po katastrofie. Na zakończenie dnia złożyliśmy wizytę u samosiołów, czyli mieszkańców, których wysiedlono, ale oni wrócili i mieszkają tam do dziś. Są to starsi ludzie, którzy chcą tu dożyć końca swoich dni na rodzinnych gospodarstwach.

Dzień 3
Rano klasycznie śniadanie oraz pociąg i już obieramy kurs na żurawie portowe. Następnie dalsza eksploracja Prypeci. Tym razem kolejna ze szkół, magazyn z pianinami, kilka tamtejszych opuszanych sklepów oraz stadion i to co każdy kojarzy – diabelski młyn. Obiadek w pracowniczej stołówce i dalej w drogę: tym razem w okolice stacji kolejowej Janów. Obok torowiska, w krzakach, poprzewracane lokomotywy i wagony. Wizja jak po jakiejś katastrofie kolejowej, a to celowe działanie, aby skażony tabor nie wyjechał z Zony.

W powrotnej drodze do mikrobusu pomyliliśmy drogi i weszliśmy na park maszyn, gdzie stały porzucone ciężarówki. Szybki skok przez płot i jesteśmy przy naszym autobusie.

Jako że mieliśmy zapas czasu to dostaliśmy wolną rękę na eksplorację. Razem z Remigiuszem obraliśmy kurs na szpital nr 126. Sprawdzaliśmy salę po sali. W jednej trafiliśmy na zeszyt z jakimś planem dyżurów. Ostatni wpis był 25.04.86 r., wykonany na porannej zmianie. Dalszych już brak, wiadomo dlaczego.

Dzień 4
Tradycyjnie śniadanie oraz pociąg i od razu duży cel na wejście – zakłady „Jupiter”. Po eksploracji wyruszamy poza miasto – do opuszczonych wsi na wschodnim brzegu rzeki Prypeć. Przed nami: Starosiele, Kriwaja Gora, Zimowiszcze, Krasne i Maszewo. W każdej wsi opuszczone domostwa, pełne drobiazgów po dawnych mieszkańcach. Porzucone i zdezelowane maszyny rolnicze. We wsi Krasne znajduje się opuszczona placówka pocztowa pełna wyposażenia i różnorakich druków. A najciekawszym elementem wsi jest najstarsza cerkiew na terenie Zony. Jest to cerkiew św. Michała Archanioła z 1800 roku. Otwarta, można zwiedzić, a nawet wejść na dzwonnicę. Ciekawostką jest to, że pary młode po ślubie wchodziły na dzwonnicę i podpisywały się na ścianach, my odszukaliśmy najstarszy wpis z 1921 roku. We wsi Maszewo odwiedziliśmy szkołę z zachowanym jeszcze wyposażeniem, tylko dlatego, że mało wycieczek tu zagląda. Zapewne z powodu trudnego dojazdu.

To koniec pobytu w Zonie. W drodze powrotnej do Polski zatrzymaliśmy się jeszcze w Kijowie, gdzie każdy dostał wolną rękę na szybkie zwiedzanie. Większość udała się na słynny Majdan Niepodległości, aby na własne oczy zobaczyć gdzie toczyły się walki. Zakup pamiątek i wracamy do autokaru, którym jedziemy do Polski.

Podsumowując. Jeśli ktoś lubi klimaty urbex i zwiedzanie opuszczonych miejsc, jest to wycieczka jak najbardziej dla niego. Pomimo różnych doniesień prasowych czy telewizyjnych, jest tu bezpiecznie, a poziom promieniowania nie odbiega od tego, które jest w każdym polskim mieście. Uzbrojeni w dozymetry wiedzieliśmy gdzie można wejść, a skąd się wycofać. Nie ma tu również żadnych anomalii czy zmutowanych stworzeń. Na terenie Zony można spotkać przyjazne psy, koty czy lisy, które za kawałek kiełbasy czy kanapkę zrobią wszystko – tak je turyści rozpieścili.

Tomasz Łowkiewicz

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

Dodaj komentarz

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.

Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.

Zgody wymagane prawem - potwierdź aby wysłać komentarz



Kod antyspamowy
Odśwież

Administratorem danych osobowych jest  Wydawnictwo AMBERPRESS z siedzibą w Kołobrzegu przy ul. Zaplecznej 9B/6 78-100 Kołobrzeg, o numerze NIP: 671-161-39-93. z którym możesz skontaktować się osobiście pod numerem telefonu 500-166-222 lub za pośrednictwem poczty elektronicznej wysyłając wiadomość mailową na adres poczta@miastokolobrzeg.pl Jednocześnie informujemy że zgodnie z rozporządzeniem o ochronie danych osobowych przysługuje ci prawo dostępu do swoich danych, możliwości ich poprawiania, żądania zaprzestania ich przetwarzania w zakresie wynikającym z obowiązującego prawa.

reklama