Motto: Panta rhei - wszystko płynie"
Heraklit
Ponad rok temu na prośbę mieszkańców poruszyłem w swoim pierwszym felietonie na portalu Miastokolobrzeg.pl temat związany z powstaniem łachy na Parsęcie. Rok temu na wniosek Urzędu Miasta Kołobrzeg odbyło się spotkanie urzędników, radnych i pracowników Państwowego Gospodarstwa Wodnego – Wody Polskie. Była to tzw. wizja w terenie na moście przy ul. Kamiennej, a następnie odbyło się posiedzenie Komisji Budżetowo – Gospodarczej w ratuszu. Całość dyskusji skończyła się obietnicą wykonania badań na łasze Parsęty, następnie obietnicą złożenia wniosku o zabezpieczenie około 15 milionów złotych środków na udrożnienie koryta rzeki. Dzisiaj przedstawię ciąg dalszy tej tragikomedii, ponieważ w sierpniu przyszła odpowiedź z Wód Polskich, która mnie... Ale po kolei. Przypomnę tym, którzy wcześniej nie interesowali się sprawą.
Po 2012 roku, kiedy wykonano inwestycję polegającą na „budowie i wzmocnieniu brzegów Parsęty” po jakimś czasie oczom mieszkańców Kołobrzegu i turystów zaczęła ukazywać się powoli mała wysepka w okolicy mostu przy ul. Kamiennej. Z czasem rozrosła się na tyle, że „przytuliła” się do jednego z brzegów i z roku na rok powiększała się. Po drugiej stronie natomiast Kanał Drzewny w coraz szybszym tempie zanikał. Fałdy piasku, totalnie zamuliły rzekę i to na tyle, że skończyła się drożność wodna.
W obecnej kadencji wiele środowisk, w tym społecznicy, ekolodzy, samorządowcy z prezydentem Anną Mieczkowską na czele robili raban i zaczęto nowo powstałą instytucję Wody Polskie, nie użyję słowa „nękać”, ale politycznie poprawnie stwierdzę „zalewać wnioskami” o ratowanie Parsęty. W ślad za pismami, dochodziło do regularnych spotkań pracowników tej instytucji wodnej z przedstawicielami urzędu miasta. Obiecywano pomoc, obiecywano interwencje i dalej obiecywano. W reszcie, kilka lat temu doszło do słynnego spotkania w magistracie. Spotkanie miało charakter otwarty i było na nim naprawdę sporo mieszkańców. Na tym spotkaniu przedstawiciele Wód Polskich wraz z profesorem Hesse na czele, dosłownie zszokowali wszystkich obecnych, czytając opracowanie tegoż profesora, który stwierdził, że łacha ma charakter w pełni naturalny. Mało tego, likwidowanie tej łachy zakłócić miało naturalny ekosystem, który jego zdaniem, należy chronić. Wszyscy obecni byli oburzeni. Głos zabrał ś.p. Andrzej Rafiński i za pomocą dokumentacji fotograficznej, udowodnił, że w czasie powyższej inwestycji wrzucano do Parsęty gruz i tzw. „bigbagi”, czyli wielkie wory wypełnione kruszywem. Wrzucano to wszystko do Parsęty po to, żeby ciężki sprzęt mógł wjechać po suchych rampach na środek rzeki, aby prowadzić roboty. Zdaniem pana Andrzeja, jak i większości obecnych, po prostu wybrano tylko widoczne nad powierzchnią wody „bigbagi”, natomiast pozostawiono te poniżej lustra wody. Wiadomo, czego oko nie widzi, temu serca nie żal. Mówiliśmy wyraźnie, że pozostawienie gruzu i resztek tych koszmarnych worów jest przyczyną powstania łachy. Profesor, trzeba przypomnieć, że miał na tyle przyzwoitości, że przyznał rację panu Andrzejowi. Przeprosił. Teraz zdawałoby się, że spawa potoczy się gładko. Zdiagnozowano problem, czas przystąpić do jego naprawienia. Niestety, nic bardziej mylnego. Na zeszłorocznym spotkaniu w ratuszu przedstawiciele Wód Polskich, ku zdumieniu radnych z Komisji Budżetowo-Gospodarczej, podtrzymywali swoje stanowisko, że łacha jest wytworem naturalnym. Dodając, że mają dowód. Mają dokument od inwestora z 2012 roku, który wzmacniał brzegi Parsęty i całe te śmieci wrzucał do rzeki, z którego wynika, że po inwestycji gruz i „bigbagi” zostały wyciągnięte i usunięte. Wszystkie. Po awanturze, zgodzili się jednak przeprowadzić odwierty na łasze, aby faktycznie sprawdzić co pod nią się znajduje.
Minął mniej więcej rok i jak to pisze mój kolega od felietonów „zuchy” z Wód Polskich przysłały kilka tygodni temu pismo związane z badaniami dna Parsęty. Czytamy w nim między innymi: „Dyrektor RZGW w Szczecinie informuje, że pracownicy Wód Polskich dokonali wglądu do dokumentacji inwestycji(...) Protokół końcowy odbioru robót sporządzony w dniu 22.10.2012 r. został podpisany bez zastrzeżeń ze strony Wykonawcy oraz Zmawiającego. Ponadto w dniu 29.06.2012 r. sporządzono protokół z badania i sprawdzania czystości dna rzeki Parsęty w km 2+180 – 2+720 (…) oraz nie stwierdzono na dnie pozostałości będących efektem prowadzonych prac. Protokoły zostały podpisane przez uprawnionych pracowników Wykonawcy oraz Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie, zatem brak jest podstaw, do kwestionowania zawartego w protokołach stanowiska”.
Jednakże odwierty, co nikogo z kołobrzeżan nie dziwi, potwierdziły obecność zarówno gruzu jak i „bigbagów”. Nie będę oczywiście cytował całego pisma. Przytoczę pkt 4 z podsumowania: „Występujące w podłożu nasypy niekontrolowane zbudowane z gruzu lub kamieni oraz worki typu „bigbag” wypełnione kruszywem mogą stanowić element stabilizacji i umocnień kamiennych przyczółków mostu. Ocena zasadności ich występowania nie jest przedmiotem niniejszego opracowania. W tej kwestii rozstrzygająca powinna być opinia odpowiedniego specjalisty z uprawnieniami budowlanymi”. I ani słowa o powstaniu łachy.
A teraz subiektywnie przetłumaczę z urzędniczego na nasze! Protokół z 2012 roku poinformował pisemnie nas, że wszystko jest OK, wszystkie „bigbagi” i gruz został wybrany. Ponieważ pismo napisał człowiek uprawniony, wierzymy mu bardzo! Dlatego, prawdopodobnie na podstawie tego pisma prof. Hesse wysnuł wniosek, że łacha ma charakter naturalny. Po proteście kołobrzeżan, kiedy wykonaliśmy odwierty, okazało się, że gruz i „bigbagi” jednak są w Parsęcie. Ale skoro ktoś nam napisał ,że ich nie ma, to my wierzymy, że ich nie ma. Ale jednak odwierty wykazały coś innego... Co robić? Jaki wniosek? Mam!!! „Bigbagi” i gruz muszą w takim razie dotyczyć wzmocnieniu mostu (czytaj: być ułożone wcześniej, lub specjalnie ułożone w trakcie inwestycji aby wzmocnić most), ale od pewni nie jesteśmy my, tylko powinien wypowiedzieć się fachowiec!
Dziwne, że nikt nie połączył występowania tego gruzu z łachą na rzece pieszczotliwie w pismach nazywaną przez „zuchów” przymuliskiem.
Moja ocena tego jest taka. Nawet Piłat w sądzie nad Jezusem nie umył sprawniej rąk, jak w kwestii łachy zrobiły to Wody Polskie. Ponieważ ten kretyński ping – pong ciągnie się latami, podejrzewam, że ciąg dalszy nastąpi…
Dariusz Zawadzki
Okiem Zawadzkiego: Kretyński ping-pong z łachą, czyli co kryje się pod...

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.