Clear Sky

3°C

Kołobrzeg

19 marca 2024    |    Imieniny: Józef, Bogdan, Marek
19 marca 2024    
    Imieniny: Józef, Bogdan, Marek

Redakcja: tel. 500-166-222 poczta@miastokolobrzeg.pl

Portal Miasto Kołobrzeg FBPortal Miasto Kołobrzeg na YT

Regionalny Portal Informacyjny Miasta Kołobrzeg i okolic

reklama

reklama

reklama

dziemba kołobrzeg

Po co nazwa parlament? Parle po francusku, oznacza „mówić”. Po co nazwa rada? Po to, żeby radzić. Gdybyśmy w tradycji demokratycznej chcieli utrwalić inne formy demokracji deliberatywnej, zapewne powstałyby inne nazwy, na przykład zamiast „radny” – „guzikowy” – czyli ktoś od naciskania guzika. Nie mamy też „głosowalni”, ale radę, czyli ludzi, którzy zostali wybrani przez innych do ich reprezentacji, dyskusji spraw dotyczących ogółu, a następnie, po przemyśleniu tych spraw, oddania głosu. Proszę zwrócić uwagę na stopniowanie: dyskusja, przemyślenia, głosowanie. W „Encyklopedii wiedzy politycznej” pod red. M. Chmaja, J. Marszałek-Kawy oraz W. Sokoła, czytamy: „Wśród mechanizmów sprzyjających demokracji, ułatwiających jej działanie, można wymienić zasady zapewniające wyrażanie interesów i poglądów niezgodnych z poglądami rządzących”. Ograniczanie głosu przedstawicieli wyznaczonych w wyborach, sprowadza funkcjonującą kulturę polityczną z uczestniczącej do poddańczej, gdzie spada aktywność jednostek, która po zablokowaniu aktywności sprowadza się do podporządkowywania się decyzjom politycznym.

Tyle teorii. Teraz praktyka prosto z Kołobrzegu. Mamy tu, to moja opinia, najgorszą kadencję radnych w historii samorządu lokalnego, zalatującą lenistwem, poddaństwem modelu białoruskiego, reprezentowaniem i załatwianiem prywatnych spraw. Nie brakuje tu osób, które poszły zrobić dobrze sobie, nie tym, którzy ich wybrali. Radni nie pracują na komisjach. Nie zajmują się sprawami miejskimi, a jeśli już, to ma to charakter fasadowy. Stosuje się tu metodę kaskadową. Radni spotykają się rzadko, sprawy się nawarstwiają, na rzetelną dyskusję nie ma czasu. Kolega koledze akceptuje nieobecności, kaska leci. Nikt tego nie kontroluje, a już na pewno nie dziennikarze. Kontrola źle wpływa na samopoczucie części radnych. Pozostali traktują to na zasadzie: „potrajkoczą, ludzie zapomną”. A kaska leci w grubych tysiącach. Rady, spółki, jednostki, komisje, itd. Wystarczy sprawdzić jak nic nie robili radni kołobrzescy. W radzie jest 10 komisji. Maj dobiega końca. Na dziś, w 2021 roku odbyło się 46 posiedzeń komisji. W ciągu 5 miesięcy, gdyby każda komisja spotkała się choć raz w miesiącu, łącznie byłoby 50 posiedzeń. Gdy przewodniczący Rady Miasta mówi, że radni mają pracować na komisjach, to w którym miejscu mija się z prawdą? Proszę pamiętać, że radni dostają dietę zryczałtowaną, żeby pracowali codziennie. Liczby nie kłamią, oszukują ludzie.

Są jeszcze sesje plenarne. Ponieważ część radnych ma własne interesy, więc częste spotkania nie wchodzą w grę. Terminy sesji są ustalane z góry, bo radni nie mają czasu na ludzkie sprawy. Nie wszyscy radni, oczywiście, ale to rzutuje na całą Radę Miasta. Ponieważ sesje zaczęły być od tej kadencji obowiązkowo transmitowane przez sam samorząd, obrady stały się przekleństwem. Nie ma bowiem dobrego wyjścia, żeby przerwać monolog opozycji w krytyce Anny Mieczkowskiej. Z kilku powodów. Część zwolenników prezydenta najzwyczajniej na świecie nie chce jej bronić, a inni, jak już do tego przystąpią, to wychodzi na to, że jeszcze dołożą, nawet lepiej niż opozycja.

Coś więc trzeba było z tym zrobić. Oczywiście, kwestia regulacji ad vocem, z których według ustaleń samych radnych najczęściej korzysta Anna Mieczkowska, nie budzi kontrowersji. Zamiast ustalić terminy prac komisji w sprawach specjalistycznych i ogólnomiejskich, zwłaszcza teraz, w pandemii, dwa-trzy razy w tygodniu, radni widzą się często raz w miesiącu, jak to już wykazaliśmy. Będzie teraz jeszcze weselej, bo zmniejszy się liczba komisji. Będzie mniej pracy. Radni będą mogli zabrać głos dwa razy w danej sprawie. Łącznie kilka minut. Zwolennicy mówią, że jeśli każdy radny z tego skorzysta, to i tak będą godziny obrad. Ale prawda jest taka, że część radnych, jak już zabiera głos, pomijając interpelacje, to jest święto lasu, np. Grotto, Kiełkowski, Parus, Wilk. To niemal 20% rady. Pozostali robią to dlatego, że trzeba dać odpór opozycji. Teraz już nie będzie trzeba. Zdradzając „tajemnice alkowy”, radnym wspierającym panią prezydent, a więc z Kołobrzeskich Razem czy częściowo z Nowego Kołobrzegu było do tej pory o tyle łatwiej, że odbywały się albo połączone kluby, albo ich przedstawiciele mieli kontakt z Anną Mieczkowską i dyskusja na temat stanowionego prawa odbywała się poza kontrolą społeczeństwa, w zaciszu gabinetów. Potem nie trzeba pytać na sesjach – jest to wręcz niewskazane. I dlatego pani prezydent oraz radni, po takim wysiłku posiedzeń klubów czy innych spotkań, mają prawo oczekiwać komfortu na sesji. Sprawa staje, sprawa została załatwiona już wcześniej, dyskusja jest zbędna na sesji. Dyskusji nie było na komisjach. Jak w średniowieczu, szef kamery przedstawia wolę księcia, jego delegaci są oczywiście za, poddani są informowani o wynikach, dziękujemy za uwagę. A opinia publiczna może sobie pomlaskać z niezadowolenia, że albo nic nie zrozumiała, albo doszukuje się interesu miasta, tam gdzie oczywiście go nie ma.

Gdzie w tym są prawa opozycji? Mam być tak naiwny i wierzyć, że Bogdan Błaszczyk skrytykuje Annę Mieczkowską? Prędzej odgryzie sobie język. Widziałem, jak w sprawie mojej skargi radni bez mrugnięcia okiem przegłosowali uchwałę na podstawie fałszywych przesłanek pisanych nie w Biurze Rady Miasta, ale w magistracie, przy pomocy prawników pani prezydent. Tak traktowany jest każdy obywatel, bez wstydu, wyrzutów sumienia.

Gdzie jest tu miejsce dla opozycji? Jeśli dana sprawa na danej komisji nie stanie, to jak część radnych wyłączonych z afirmacji pani prezydent, ma ją poznać i świadomie za nią zagłosować? Ktoś powie, żeby radni chodzili na wszystkie komisje, ale to o tyle bez sensu, że od takich spraw jest właśnie sesja! Merytoryczna komisja sprawozdaje radnym swoje ustalenia, radni wcześniej otrzymują dokumenty, można dyskutować. Aha, już nie można. Genialni pomysłodawcy wskazują, że inicjatywę mają kluby. Tyle, że członkostwo w klubie nie jest obligatoryjne. Radny może być członkiem klubu. Więcej, klub nie musi wypracować wspólnego stanowiska. Wtedy radni biorą udział w dyskusji sami, wymieniając się poglądami. Oczywiście, gdy mówią nie na temat, lub dyskusja jest przeciągana, spiker, czyli przewodniczący, powinien ją ucinać, prowadząc radnych do brzegu. Ale do tego trzeba mieć predyspozycje. Łatwiej jest kopiować rozwiązania z innych samorządów i się tym szczycić, że gdzieś w Łodzi tak jest. Ale dlaczego tak jest? No właśnie dlatego, żeby władza czuła się lepiej. Warto wskazać, że te same przepisy, które ograniczają głos radnych, nie ograniczają głosu prezydenta. Dlaczego? Bo takie przepisy wdraża większość stojąca za prezydentem czy burmistrzem, tudzież wójtem. Poza tym, jak już opozycja nie będzie mogła zabierać głosu, włodarz gminy nie będzie musiał odpowiadać i tłumaczyć się. Skończy się smęcenie, zanudzanie, jakby stanowienie prawa gminnego i rozstrzyganie spraw gminy miało być rozrywką dla każdego.

Skoro płacimy radnym ryczałtem, to dlaczego nie ma trzech sesji w miesiącu, żeby radni zajmowali się trzema czy czterema uchwałami jednorazowo i się nie przemęczali? Dlaczego na takie pomysły nie wpadnie leniwa większość w Radzie Miasta? 1 tydzień miesiąca, sprawy planistyczne, architektoniczne, budowlane, dzierżawy, uzdrowisko. 2 tydzień miesiąca sprawy społeczne, edukacja, prawo. 3 tydzień sprawy ogólnomiejskie, budżet, skargi. 4 tydzień – spotkania z mieszkańcami, dopingowanie rad osiedli, żeby się wzięły do roboty. Wtedy sesja trwałaby 3-4 godziny. Radni byliby na bieżąco ze sprawami, równolegle pracując w komisjach, które obradowałyby 3-4 razy w miesiącu.

Dlaczego tak nie będzie? Bo radni mają ryczałty, przed którymi ostrzegałem, że spowodują powszechne i usprawiedliwione byle głupotą lenistwo. Przewodniczący Rady Miasta nie kontroluje tego, co robią komisje. Nie ma lub nie chce mieć na to wpływu. Kaska leci, radni udają że pracują, prezydent udaje, że ktoś go kontroluje, a jak wychodzi knot, to się to załatwia po cichu, żeby suweren nie widział, jak jego pupile się kompromitują. I tak zamiast Rady Miasta mamy miejski cyrk z dość drogimi biletami.

P.S. Od razu zastrzegę, że moja opinia nie dotyczy autorów anonimowych, złośliwych czy hejterskich komentarzy, często pisanych na zlecenie, albo w myśl partyjnej potrzeby zdemolowania przeciwnika. W ciągu ostatnich 2 lat liczba chętnych do krytyki władz miasta w sposób otwarty oraz pod imieniem i nazwiskiem drastycznie spadła. Nie jest to spowodowane faktem, że Kołobrzeg, jak twierdzą niektórzy, jest najlepszym miejscem do życia.

Robert Dziemba

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

Dodaj komentarz

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.

Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.

Zgody wymagane prawem - potwierdź aby wysłać komentarz



Kod antyspamowy
Odśwież

Administratorem danych osobowych jest  Wydawnictwo AMBERPRESS z siedzibą w Kołobrzegu przy ul. Zaplecznej 9B/6 78-100 Kołobrzeg, o numerze NIP: 671-161-39-93. z którym możesz skontaktować się osobiście pod numerem telefonu 500-166-222 lub za pośrednictwem poczty elektronicznej wysyłając wiadomość mailową na adres poczta@miastokolobrzeg.pl Jednocześnie informujemy że zgodnie z rozporządzeniem o ochronie danych osobowych przysługuje ci prawo dostępu do swoich danych, możliwości ich poprawiania, żądania zaprzestania ich przetwarzania w zakresie wynikającym z obowiązującego prawa.

reklama