Nie wierzmy obietnicom… Kto nam tyle obieca, ile inni nam nie dadzą? Każdy polityk w kampanii wyborczej. Warto pomyśleć przed postawieniem krzyżyka.
Polacy rozumieją na opak wymiar kampanii. Zamiast czasu debat i faktycznego rozliczenia z tego, jak reprezentowali nas nasi parlamentarzyści, mamy z jednej strony czas obietnic dla bardziej i mniej naiwnych, z drugiej zaś, twardą walkę jak w czasie promocji w hipermarkecie. Jedna branża wyrywa drugiej podwyżki, straszy strajkiem, żąda nowych przywilejów. Ci, którzy władzę sprawują, dają, bo mogą. Ci, którzy o władzę walczą, obiecają to, co chcemy usłyszeć. Nawet najgłupsze postulaty są warte uwagi, bo to przecież głosy. Przez kolejne 4 lata jakoś to potem będzie...
Ludzie przez 25 lat demokracji nauczyli się, że najważniejsza jest kiełbasa wyborcza wyrwana tu i teraz. Nie wierzymy politykom, bo wiemy, że nas okłamują. Badania opinii publicznej wyraźnie pokazują dysproporcje pomiędzy zaufaniem na przykład do strażaka i polityka - to przeciwległe bieguny. Wygląda to śmiesznie, ale o czymś świadczy. Nie powinny więc dziwić zmiany w nastrojach społeczeństwa i ich radykalizacja, chęć rozliczeń, kar. Ilu ludzie uwierzyło jednemu z nagranych polityków, gdy mówił, że Polska działa tylko teoretycznie? Ilu podstawiło się do tego wzoru? Sądy, prokuratury, urzędy skarbowe i pokrewne, administracja - słowem - państwo w państwie. Do tego przywileje nauczycieli, górników, itd. Opowiadanie, że jak ktoś chce zmienić swój los, może zmienić pracę, wziąć kredyt, zainwestować w siebie - to jak kolejny policzek, których zwykły Kowalski w ciągu jednego roku życia zbiera zbyt wiele. Bo ile razy można mówić Kowalskiemu, żeby wziął sprawy w swoje ręce, skoro on ma ich już tyle, że zasłaniają mu widok na jakąkolwiek przyszłość, o perspektywach nie wspominając?
Zmiana konstytucji nie przywróci wiary w Polskę. Podobnie, nie dokona tego zbudowanie kolejnego tysiąca kilometrów autostrad, ani tworzenie miejsc pracy. Ten kraj potrzebuje niepopularnych reform, których nie chciał przeprowadzić niejeden rząd, bo obawiał się swojego końca według wzoru AWS-UW. Nie da się rozdawać bez końca pieniędzy, nie można też pozbawiać ludzi jakiejkolwiek nadziei. W takiej sytuacji lepiej sprzedaje się tani populizm, szerzony zwłaszcza w internecie. Czego jednak spodziewać się po części społeczeństwa, która jeszcze w latach 50-tych wierzyła w uroki i czary, a dziś, wierzy w niemal wszystko co znajdzie na ekranie komputera?
Gdyby ktoś dziś stanął w centrum miasta z hasłem "Ojczyzna, jaka to ważna sprawa", zostałby wyśmiany szybciej, niż rozstawiłby swój baner. I to problem całych naszych wyborów: myślenie wyłącznie o swoim prywatnym interesie - politycy o swoim, wyborcy o swoim. O przyszłych pokoleniach nikt nie myśli, te sprawy, jak ojczyzna, są zbyt oderwane od rzeczywistości.
Robert Dziemba
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.