Głosami 6 radnych, Rada Gminy Kołobrzeg wycofała upoważnienie dla wójta na sprzedaż jednej z dwóch przystani w Dźwirzynie. Bo tak chciała grupa mieszkańców.
Gdyby mieszkańcy mogli zapoznać się wcześniej z projektem budowy nowej przystani, zanim zaplanowano sprzedaż nieruchomości gminnej, to może i inaczej kilku radnych spojrzałoby na sprawę. Projektu jednak nie ma, a skoro 50 osób jest przeciwko sprzedaży, to grupa radnych na nadzwyczajnej sesji Rady Gminy Kołobrzeg wniosła o uchylenie uchwały sprzed kilku lat, zezwalającej wójtowi na sprzedaż przystani. Radny Krzysztof Chabaj wskazywał wprost, że mieszkańcy nie chcą sprzedaży przystani, że mają inne pomysły na jej zagospodarowanie, że uważają to za wyprzedaż rodowych sreber, podczas gdy się w nie nie inwestuje. Mieszkańcy, którzy zabierali głos po sesji, argumentowali, że wójt przecież może zdobywać środki unijne na inwestycje, że to jest żaden problem.
Dla mieszkańców w ogóle nic nie jest problemem, wszystko wiedzą, wszystko przewidują, tylko jak mówił w krótkim oświadczeniu wójt, jak do tej pory nikt nie przyszedł do niego z pomysłem, co na omawianym terenie Dźwirzyna zrobić, ani skąd na to wziąć pieniądze. Jak argumentował, on zaproponował rozwiązania proinwestycyjne, wskazał, że wobec braku środków w budżecie gminy można sprzedać jedną przystań, która jest najmniej atrakcyjna, a za środki finansowe zdobyte w ten sposób wykonać projekt i mieć fundusze na wkład własny przy posiłkowaniu się środkami z Unii Europejskiej. Skoro mieszkańcy nie chcą, wójt nie zamierza naciskać i nie blokował dzisiejszej uchwały grupy radnych. Włodzimierz Popiołek podkreśla jednak, że w ciągu jego kadencji, planuje wydać 16 mln zł na inwestycje w całej gminie, a analiza potrzeb samego Dźwirzyna wskazuje na konieczność wydania tam 12 mln zł. - Nie ma takich pieniędzy i nie będzie - mówi Popiołek.
Wójt ze spokojem podszedł do uchwały radnych. Mieszkańcy wskazywali, że przecież projekt przystani można zrobić w konkursie. Problem w tym, że w konkursach dla zwycięzców przeznacza się nagrody finansowe, a dopiero potem odkupuje się zwycięski projekt. Co więcej, za chwilę ruszają najważniejsze konkursy i aby brać w nich udział, trzeba mieć projekty i pieniądze w budżecie na wkład własny. A Popiołek dodaje: - Przystępując do tych działań sami przekonaliśmy się, ile to czasu trwa. To są bardzo złożone sprawy i nie można pominąć któregokolwiek z uzgodnień. Ta praca do dzisiaj miała sens. Do przetargu na przystań zgłosili się chętni, jeden z podmiotów nawet wpłacił wadium. Trzeba będzie je dodać - rozkłada ręce wójt.
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.