Radni Komisji Oświaty zajęli się funkcjonowaniem Regionalnego Centrum Kultury, ale także ruchem amatorskim i kulturą w naszym mieście.
Krytycznie sprawy kołobrzeskiej kultury ocenił jej przewodniczący, Cezary Kalinowski. Według niego, kultura jest, ale zarówno co do jej jakości jak i ilości można mieć uwagi. Uwagi miał również do funkcjonowania samego RCK. Ale dyrektor jednostki, Tadeusz Kielar, odpierał zarzuty twierdząc, że najłatwiej jest krytykować, nie wiedząc, jak naprawdę RCK działa. I tak, zarzut małej ilości zajęć tłumaczono tym, że jeden animator może prowadzić 15-osobową grupę. Jak wskazywał Kielar, kolejne wąskie gardło to wynagrodzenia. RCK może zapłacić tyle, na ile pozwala mu budżet. I o ile przychodzą ludzie młodzi, szukają pracy, to jednak odbijają się od trampoliny i znajdują pracę w ośrodkach i hotelach. A jest tak dlatego, bo tam zarabiają więcej. Trzecia sprawa to kodeks pracy. Zwracano uwagę, że akustycy w RCK pracują w ramach outsourcingu. Dla niektórych radnych to niewyobrażalne. Dyrektor wskazywał, że inaczej się nie da, bo to praca specyficzna. Inaczej, na niektórych imprezach musiałoby być trzech pracowników, aby w pozostałe dni tygodnia siedzieć i nic nie robić. Kielara wsparł Jacek Woźniak tłumacząc, że dyrektor od Inspekcji Pracy dostał mandat i wtedy podpisał umowy z firmami zewnętrznymi.
Druga część dyskusji, miejscami naprawdę chaotycznej, dotyczyła wsparcia kultury wysokiej, a także ruchu amatorskiego. Tadeusz Kielar argumentował, że sala główna RCK jest zapełniana w 85 procentach w ciągu roku, że nie ma tygodniach bez imprez, przedstawień, koncertów czy spotkań. Ale swoje uwagi mieli przedstawiciele organizacji pozarządowych. Każdy bronił swojego interesu. Malarze malarzy, rzeźbiarze rzeźbiarzy, poeci poetów, chórzyści chórów, itd. Doszło do tego, że jeden z artystów deprecjonował pracę muzyków, bo tych akurat na sali nikt nie reprezentował. Wskazywano, że na kulturę nie ma pieniędzy. To był argument, który przejawiał się niemal w każdej wypowiedzi. A potem dochodził drugi problem, brak miejsca do uprawiania kultury. Artyści wskazywali, że nie można wypośrodkowywać gustów, ale trzeba też inwestować nawet w pojedynczych artystów, nawet jeśli to mają być setki tysięcy złotych. Podnoszono argumenty, że artystom z zewnątrz płaci się pieniądze za występy, a kołobrzeskim nie płaci się nic. Ale też krytykowano, że płaci się znanym kołobrzeżanom, bo w TVN-ie obejrzały ich miliony, a ktoś pojechał z wystawą zagranicę i nic. Była także krytyka Rady Kultury, bo od kilkunastu lat się nie zebrała. A kulminacją krytyki było twierdzenie, że na sport wydawane są 3 miliony, a na kulturę grosze. Także jeśli idzie o dotację, na kulturę było 150 tysięcy, na sport miliony.
Z argumentami tymi nie zgodził się Jacek Woźniak, zastępca prezydenta miasta. Przypomniał, że nie można równać sportu z kulturą, bo w Kołobrzegu działa wiele klubów i stowarzyszeń sportowych, które skupiają wokół siebie kilka tysięcy kołobrzeżan. Podkreślił, że w przypadku kultury, jakiej kwoty na rynek się nie rzuci, taka zostanie pochłonięta. Prosił, aby nie zapominać, że nie wszyscy mieszkańcy są fanami rzeźby i malarstwa, ale lubią teatr, albo jazz. To też kultura, o której nie można zapominać. Stwierdził także, że jeśli Rada Miasta zdejmie kilkadziesiąt tysięcy złotych za metalowe krzesło przed RCK, on zawnioskuje o przekazanie tych pieniędzy kołobrzeskim artystom. Wzbudziło to oburzenie przewodniczącego komisji.
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.