Nestor kołobrzeskiego dziennikarstwa - Jerzy Patan, wydał kolejny ciekawy album o historii naszego miasta. Kto chce poznać jego dzieje, musi do niego zajrzeć.
"Ponieważ jesteśmy zdrowi i wszystko w domu oraz w rodzinie pomyślnie się układa, zdecydowaliśmy się ostatecznie, że w tym roku pojadę latem z całą piątką dzieci na wakacje nad morze. Stasia po zeszłorocznych wakacjach gorąco mi doradzała właśnie Kołobrzeg, przekładając tę miejscowość nad Szczecin i okoliczne uzdrowiska nadmorskie, znacznie bardziej zniemczone niż Kołobrzeg. Jedziemy więc do Kołobrzegu". Tak właśnie zaczyna opowieść o naszych w Kolbergu Jerzy Patan - od fragmentu pamiętnika Wielkopolanki z 1894 roku.
A Polacy byli stałymi gośćmi tego znakomitego kurortu. Kołobrzeskie zakłady i hotele reklamowały się w polskiej prasie. I były nastawione na Polaków, tak jak obecnie wiele ośrodków jest nastawionych na Niemców. Tak o wycieczkach do Kołobrzegu pisze filozof Władysław Tatarkiewicz: "W mych latach szkolnych jeździliśmy w góry lub nad morze. Jedno i drugie było jednak za granicą: Zakopane w Austrii, Kołobrzeg w Prusach. W oby przypadkach potrzebny był paszport, był jednak osiągalny bez większych trudności. Bywały trudności z dostaniem się do Zakopanego: od Chabówki trzeba było jechać góralską furą. Do Kołobrzegu jechało się całym domem, z boną i kucharką (...)".
Ze wspomnień Polaków przebywających w naszym mieście wynika, że nie tylko darzyli kurort sporym sentymentem, ale również, że był to ośrodek niezwykle bogaty. Oto fragment wspomnień z 1904 roku: "Masa tu pięknych i obficie zaopatrzonych magazynów, od złotniczej i bursztynowej galanterii i najpiękniejszej porcelany. Są antykwariaty z cennymi księgami, wspaniałymi starymi meblami, obrazami, dziełami sztuki. Są składy z wyszukanymi futrami i strojami, chyba bardziej wykwintnymi niż wrocławskie. Ponieważ kuracjuszy pełno w kurorcie, składy są przez przybyłych licznie odwiedzane i robią świetne interesy. Szkoda, że są to magazyny prawie wyłącznie niemieckie. A przecież Kołobrzeg był niegdyś czysto polskim miastem, sama jego nazwa świadczy o polskości i przerobienie zrozumiałego dla każdego Polaka Kołobrzegu na niemiecki Kolberg nikogo pod tym względem nie oszuka".
Jerzy Patan natrafił również na wspomnienia kuracjusza z Krakowa. Nie znamy jego imienia i nazwiska, wiemy tylko, że pocztówki wysyłał do panny Kamili Thiel w Krakowie (Krakau). 25 lipca 1906 roku kuracjusz pisze tak: "Dotarłem wreszcie do celu. Jadę z Poznania miałem w towarzystwie zakonnicy i starszej damy dość rozmownej. W Kołobrzegu taki ścisk jak gdyby tu ludziom za darmo złoto, szczęście lub zdrowie rozdawano. Być może, że zdrowie tu zakupić można, ale trzeba płacić bardzo drogo. Z powodu natłoku osób przyjezdnych opanowuje tutejszych mieszkańców pewna orgia żądzy pieniężnej. Dość wspomnieć, że w pewnym prywatnym domu za pokój umeblowany bez obsługi żądano 50 marek za tydzień. Na razie mieszkam w hotelu". Opis jakby z dzisiejszych czasów...
Autor w albumie zamieścił ogromną ilość zdjęć z lat 1872-1945. Książka rozpoczyna się w 1872 roku, bo jest to data likwidacji twierdzy i rozpoczęcia historii miasta-uzdrowiska. Od tego wszystko się de facto zaczęło. Nie brakuje zdjęć kołobrzeskich hoteli i zakładów uzdrowiskowych, obiektów użyteczności publicznej, zabytków, mody plażowej, prospektów reklamowych. Wspaniałe są wspomnienia i opisy, których do tej pory nie publikowano. Książka ta obowiązkowo powinna znaleźć się na półce w spisie literatury związanej z naszym miastem.
UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.
Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.