Akcja obserwacja... Decyzje trudne zazwyczaj rodzą się bólach. Jeszcze szybciej nie mogą się doczekać decyzji o realizacji. Więc wiadomo, czekamy…

Każda organizacja, czy to samorządowa, czy polityczna, o ile tylko chce coś zrealizować, musi obserwować otoczenie. Bez tego jest skazana na niepowodzenie. Kryzys gospodarczy w Europie i USA wziął się właśnie z tego, że nikt nie chciał, po prostu nie obserwował lub obserwować – wydawało się – nie potrzebował. Można by rzec, że panowało na rynkach bezgraniczne zaufanie, budowanie domów z kartonu, gotowanie zupy z gwoździ, itd. Tak czy owak, zapłacili za to podatnicy i zapłacimy za to więcej, stawiam talary przeciw orzechom. Już sam fakt, że pożyczenie pieniędzy w banku graniczy z cudem – jest wystarczającą karą za krótkowzroczność społeczeństwa. Gdy prezydent Lech Kaczyński nie chciał, aby Polska przystępowała do strefy euro, odzywały się głosy oburzenia elit. Dziś te same elity siedzą cicho i grzecznie liczą straty po krachu w eurostrefie. Kto zapłaciłby za czerwoną wyspę? Wiadomo.

A teraz trochę naszego podwórka. Agonia Kotwicy trwa. Zastanawia mnie, czy prezydent ma jakąś listę projektów, które priorytetowo chce zrealizować do końca swojej kadencji, a więc przez najbliższe 2 lata. Jeśli ma, to niech nie pokazuje ich tym, którzy tak koncertowo pomogli mu spieprzyć sprawę właśnie Kotwicy. Była szansa na w miarę bezbolesne zamknięcie tego tematu. Teraz, gdy jest mowa o sponsorach, gdy prezes Trojanowski podjął się tak wielkiego wysiłku, każda decyzja akcjonariusza, jakim jest miasto, będzie zła.

W ogóle ma się wrażenie, że ktoś oszołomił Janusza Gromka jakimiś czarami. W tym roku słyszeliśmy już, jak to miasto musi jednakowo traktować wszystkich przedsiębiorców. Czym bowiem była decyzja w sprawie „Bastionu” jak nie racjonalnym postawieniem sprawy na nogi? Ale znalazła się firma „Jacex”, którą można było potraktować inaczej. To są bardzo śmieszne sytuacje, gdy radni PO kilka miesięcy wcześniej mówili coś o dzikim kraju i chorej sytuacji, że tak być nie może, a teraz jakby o czymś zapomnieli? A prezydent? Nie chodzi o firmy, o polityków tych czy innych, ale o język i argumentację. Dla tych samych kategorii jest ona diametralnie inna. A to oznacza, że z tej dychotomii będą korzystać inni, czyli ustawi się kolejka firm, które będą chciały być traktowane tak samo, jak ta jedna. Zakład?

Obserwacja otoczenia pozwala z wyprzedzeniem zareagować na negatywne reakcje i spowolnić nastanie skutków, bądź je wyeliminować. Czasami mam wrażenie, że są w magistracie osoby, które jak uderzą się w palec, to liczą, że pod ich gabinetem ustawi się kolejka, żeby przeżyć to samo, a może nawet za to zapłacić. W samorządzie wszystko jest możliwe. I gdy przy okazji słyszę, jak Łukasz Czechowski mówi, że nie chce być politykiem, tylko samorządowcem, to wolę gdy jest jednak politykiem. Po polityku, wiem, czego mogę się spodziewać. Po samorządowcu też wiem, ale gdy lis w kurniku przebiera się za kurę, to dla mnie zbyt duża dawka fetyszyzmu. Po prostu, za dużo takiego trzeba obserwować, żeby zrozumieć, co miał na myśli, albo dowiedzieć się, o czym mówił, o ile on sam wie…

A tak już zupełnie na marginesie. Ostatni sukces jazdy rowerem po desce na wodzie, nasunął mi pomysł, czy nie można by zorganizować takiej właśnie piknikowej imprezy z VIP-ami. VIP-y rwą się do tańczenia, do śpiewania, do wielu innych rzeczy też. Przy okazji, można zrobić kwestę na hospicjum, na przykład opłacić danego VIP-a, aby ten rowerem po desce unoszącej się na wodzie pojechał. Ubaw przedni, a i cel szczytny. Antoni – myśl do rozważenia…

Robert Dziemba