Overcast Clouds

9°C

Kołobrzeg

19 kwietnia 2024    |    Imieniny: Adolf, Leon, Tymon
19 kwietnia 2024    
    Imieniny: Adolf, Leon, Tymon

Redakcja: tel. 500-166-222 poczta@miastokolobrzeg.pl

Portal Miasto Kołobrzeg FBPortal Miasto Kołobrzeg na YT

Regionalny Portal Informacyjny Miasta Kołobrzeg i okolic

reklama

reklama

polityka,kołobrzegPO liże rany po podsłuchach, w PiS szykują się do przejęcia władzy. Dymecka bierze sprawy w swoje ręce, a Bieńkowski ma nad czym myśleć...


To, co stało się na sesji absolutoryjnej, jest przedmiotem zainteresowania mieszkańców i tych, którzy próbują zrozumieć kurs, jaki obrało Porozumienie Dla Kołobrzegu, bo mówi się o wielkiej zmianie po wystąpieniu Wioletty Dymeckiej. Pojawiło się wiele komentarzy, wywiadów, za to żadnej analizy. Każdy polityk ma prawo do swojej historii, ale sztuką jest nie kupić biletu na pociąg prowadzący na bocznicę.

Platforma szuka sumienia - do rachunku

Po ostatniej konwencji PO, która odbyła się w Warszawie, kołobrzescy działacze przyjechali z połamanymi wizjami i przetrąconymi skrzydłami. Jeśli ktoś oczekiwał zmiany, to w Ewie Kopacz większość widziała bardziej likwidatora partii niż osobę, która dokonuje nowego otwarcia. W polityce, problemem partii władzy jest to, że gdy łódź dryfuje, pada komenda „wszystkie ręce na pokład” i do wioseł. Komenda padła, pojawiły się ręce, ale ciągle czymś zajęte, a ostatnio zwłaszcza zakończeniem interesów, które mogą zostać tragicznie przerwane wynikiem wyborów na jesieni.

Oczywiście, w naszym województwie Platforma nie musi martwić się wynikami, bo tutaj będą one dla niej całkiem niezłe. Ale po wyborach może być różnie. Pytanie, czy później PSL na poziomie samorządowym będzie chciał kontynuować koalicję z PO, jest otwarte i powoduje bezsenność wśród niektórych polityków. Tajemnicą poliszynela jest podobno próba testowania działaczy PiS i SLD przez niektórych działaczy PSL, czy możliwa byłaby zmiana koalicji w powiecie kołobrzeskim, na przykład za cenę niewychodzenia miasta z Kołobrzeskiej Lokalnej Grupy Rybackiej. Pytani o to czołowi politycy partii absolutnie zaprzeczają takim wydarzeniom.

Wysadzenie Stanisława Gawłowskiego na przystanku w Koszalinie powoduje, że do głosu coraz mocniej i skuteczniej dochodzi Sławomir Nitras, jego polityczny wróg. Ma on dostęp do ucha Ewy Kopacz i kto wie, czy nie wpłynie to na obsadzenie list PO w wyborach parlamentarnych. Nic nie jest przesądzone i grzebanie żywcem byłego sekretarza stanu w Ministerstwie Środowiska jest, jak mówią działacze, jak całowanie lwa w tyłek: ani bezpieczne, ani rozsądne. Jeśli PO przegra wybory, być może odpowie za to Ewa Kopacz, a wtedy w regionach może być różnie. Jest to więc kolejne zmartwienie polityków PO w mieście, o ile tak naprawdę w ogóle się tym przejmują. Bo tu, żeby robić sobie rachunek sumienia, trzeba je najpierw od kogoś pożyczyć. Podobno niektórzy próbują w PDK...

Przejmuje się tym zapewne Marek Hok, bo po czterech latach w sejmie okupionych grzaniem przysłowiowej ostatniej ławki, nic nie wskazuje na to, aby coś miało się zmienić, poza tym, że walka o miejsca na liście może być bardziej zażarta, niż niektórzy przypuszczają. Podczas ostatnich wizyt prominentnych działaczy PO w Kołobrzegu, Hok dostał obietnicę drugiego miejsca, ale czy po ostatniej wolcie Kopacz jest to aktualne, wiedzą zapewne nieliczni. Na listach obowiązują parytety i jeśli nawet nie będzie nad morzem spadochroniarzy, to biorąc pod uwagę zew spódnic do polityki, może z tym być różnie. Marek Hok wydaje się niewiele sobie z tego robić, bowiem jego nazwisko jest tu rozpoznawalne, a w kręgu jego przyjaciół można usłyszeć, że Hoka nikt nie nagrywał, więc o elekcję może być spokojny.

Dwie twarze PiS-u
Wiosłujący w łodzi z Jarosławem Kaczyńskim poseł Czesław Hoc na pewno ma powody do zadowolenia: cała Polska pokazywała zdjęcia w sumie z nim w roli głównej. Tabloidy zaś pisały, że prezes dłubał palcem w nosie, ale Hoc kategorycznie zaprzeczał. I trudno mu się dziwić, bo pomimo wiosłowania łodzią z prezesem, niekoniecznie musi dopłynąć na pierwsze miejsce na liście wyborczej PiS. To nie pierwszy raz, gdy w partii próbuje się przerzucić jakiegoś spadochroniarza do Koszalina. Cztery lata temu miał to być Artur Balazs. Tym razem mówi się o młodym Pawle Szefernakerze. To on miałby pociągnąć listę PiS, a pchającym z drugiej pozycji miałby być Hoc. W ten sposób PiS liczy na co najmniej dwa mandaty: z Koszalina i Kołobrzegu. Czesław Hoc też musiał słyszeć o takich pomysłach, ale pytany o to, nie widzi najmniejszego problemu, bo wie, że ze swoim nazwiskiem i tak dostanie się do parlamentu, zwłaszcza, że PiS jest na fali wznoszącej. Ale w innych kręgach w PiS można usłyszeć, że prezes nie pozwoli zdegradować oddanego posła znad Bałtyku, dobrego znajomego ojca dyrektora i świetnego kumpla prawej ręki prezesa – Joachima Brudzińskiego.

Ale już lokalnie, w PiS-ie jak w misie, przelewają się różne żale i zarzuty. Wiele emocji wywołała zwłaszcza kwestia absolutorium dla prezydenta Janusza Gromka. Co ciekawe, Czesław Hoc działania części ekipy PDK popiera. Nazywa je odpowiedzialnymi i kategoryzuje jako rozsądny przejaw patriotyzmu lokalnego. Według niego, liczy się interes miasta i jego rozwój, a nie prywata i chęć zemsty z bliżej nieokreślonych powodów. O ile więc szef regionalnych struktur PiS daje rozgrzeszenie kolegom z PDK, o tyle jego niektórzy koledzy ze skrzydła radykalnego nazywają radnych z PDK, którzy głosowali za absolutorium, sprzedawczykami i zdrajcami. Zresztą, próby sił pomiędzy PiS a PDK trwały cały tydzień przed absolutorium. Radykałowie ponieśli klęskę, a teraz będą musieli leczyć kaca, bo i ich szef, według ich nomenklatury, zdradził ideały POmsty.

Żelazna Wioletta
- Nie udało nam się uzyskać konsensusu – te słowa Cezarego Kalinowskiego z absolutoryjnej sesji wywołały u wielu wyraźne zaskoczenie na twarzy. To właśnie one potem według wielu były odczytywane jako obwieszczenie rozłamu w PDK. Co ciekawe, rozłam w PDK jest wieszczony od pół roku. Oczekuje się go jak gwiazdki i Świętego Mikołaja w jednym, all inclusive, etc. Uważam jednak, że jesteśmy świadkami nie rozłamu, a walki o przywództwo i konieczność zdobycia potwierdzenia tego, kto w stadzie decyduje.

To, że PDK nie jest grupą jednorodną, było wiadomo jeszcze przed wyborami. Po pół roku skutecznego uprawiania polityki - bo twierdzenie przez Cezarego Kalinowskiego, że w PDK nie ma polityków, a są samorządowcy, to nic innego jak zmiana nielubianej przez ludzi nomenklatury – pokazało, kto ma parcie na szkło, kto zna swoje miejsce w stadzie, a kto ma zakusy do prawdziwej pracy. Ale największym problemem medialnym, bo to media były przez PDK oskarżane za podkopywanie jego wizerunku, co oczywiście jest pewnego rodzaju mitem założycielskim nowej polityki, były regularne pogłoski o Dymeckiej na pilota, którą miał sterować Henryk Bieńkowski na życzenie. Swoim wystąpieniem na ostatniej sesji, które wzbudziło zdumienie i stupor u wielu kołobrzeżan, Dymecka, wydaje się, raz na zawsze pozbyła się tej powyborczej łatki.

Ale właściwie co takiego powiedziała Dymecka? Trzeba się wsłuchać w jej wypowiedź uważnie. Dowodziła, że mieszkańcy, choć zmęczeni działaniami Janusza Gromka, wybrali go ponownie, poparli jego program. Liderka PDK ma jednak dość kłótni i prymatu prywatnych ambicji. Jej zdaniem, sesja absolutoryjna ma być podwaliną pod rozmowy, której efektem będzie kompromis w interesie mieszkańców, nie polityków. Wielu zaboleć mogło zdanie o kredycie zaufania dla Janusza Gromka. Ale czy PDK udzielając takiego kredytu coś traci? Są tacy, którzy uważają, że tak. Argumentują, że na PDK głosowało wielu przeciwników Janusza Gromka, zawiedzionych i rozczarowanych jego polityką, ale także polityką Platformy Obywatelskiej. Warto w tym miejscu posłuchać jeszcze raz wypowiedzi Dymeckiej. Ona nie mówi o współpracy z prezydentem, a o wypracowywaniu kompromisu, co nie znaczy, że wypracować się go uda. To prezydent jest kredytobiorcą. Retorycznie, został postawiony w pozycji klienta. I choć niektórzy wyobrażają sobie stosunki partnerskie, to prezydent potrzebuje większości, a nie większość prezydenta. Ten model widać prezydentowi chyba na razie odpowiada, bo nie wymaga karkołomnej próby modelowania nowej większości. Platforma być może i łudziła się, że po porozumieniu się z lewicą będzie mogła liczyć na radnego Zarzyckiego, że ten pewnego dnia wstanie i powie, że ma doświadczenie w budowaniu nowej jakości, niczym Pontifex wzniesie nowy most porozumienia pomiędzy wszystkimi. Ten scenariusz trafił na razie na półkę.

Gotowe modele obecnego rozwiązania są różne - kwestia ich oceny, pozytywnej i negatywnej, zależy od tego, kto gdzie siedzi. Najbardziej optymistyczny jest taki, że przedstawiciele PDK będą spotykać się z prezydentem i za zamkniętymi drzwiami docierać kompromis. Sesje będą służyć do jego zatwierdzania. To nie jest łatwe, bo pozostaje w tym wszystkim niedopieszczony Klub PO, w którym coraz częściej przebąkuje się, że jest jakby na uboczu nowej polityki. Jak Ryszard Szufel będzie tak dalej zaskakiwany pewnymi działaniami, to szybciej dostanie zmarszczek. Najbardziej pesymistyczny zaś jest taki, że po dojściu PiS do władzy na jesieni 2015 roku, dojdzie do tarć podczas spawania nowego budżetu miasta. W styczniu jest okazja do kolejnego expose, w którym można powiedzieć, że prezydent nie dotrzymał słowa, że chciano daleko idącej współpracy i kompromisu, a nie dyktatu i wykorzystywania sytuacji do załatwiania swoich spraw, że radnych trzeba traktować poważnie, bo to reprezentanci obywateli wybrani przez mieszkańców, a Kołobrzeg stoi przed szansą zdobycia ogromnych pieniędzy unijnych, po raz ostatni w tej dekadzie, a może i w ogóle. To znakomita szansa na referendum na fali zachwytu PiS-em i prezydentem Dudą, zanim powyborcze obietnice nie runą z łoskotem pod ciężarem populizmu, biurokracji i dziury budżetowej. Idealna okazja do przejęcia władzy. I kusząca. Jest jeden problem: to wersja jednorazowa. Jeśli mieszkańcy w referendum nie odwołają Janusza Gromka, Wioletta Dymecka może mieć problem za 3 lata zostać prezydentem. Ale może być inaczej. Nietrudno wyobrazić sobie Dymecką z posłem Hocem u premier Szydło, pod ramię z prezydentem Dudą, wraz z przesłaniem, którym onegdaj grała PO: mamy świetne kontakty w stolicy, nasze projekty mają poparcie poszczególnych ministrów, itd. Podsumowując. Swoim ruchem, Wioletta Dymecka otworzyła sobie pola na szachownicy.

Henryk żeglarz
Radnego i wiceprzewodniczącego Bieńkowskiego nie można czytać wprost. Jego retoryka wymaga głębszej analizy i cofnięcia się do historii. Nie ulega wątpliwości, że Henryk Bieńkowski nie jest zachwycony z nowego otwarcia i retoryki porozumienia wysuniętej do prezydenta Gromka. Bieńkowski już był ofiarą jednego porozumienia, gdy w 2007 roku za jego plecami Czesław Hoc porozumiał się z Sebastianem Karpiniukiem dla dobra miasta. Bieńkowski stał się wrogiem publicznym, bo konsensus wymagał kompromisów o różnym charakterze. Pretekst do kopnięcia stolika znalazł się bardzo szybko i jako wrogowie dobra miasta palcami pokazywani byli politycy PiS. A były prezydent mógł chodzić i przypominać w stylu „a nie mówiłem”. Później, Bieńkowski zwrócił się w kierunku prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza i Polski XXI, która de facto wchłonęła część struktur Centroprawicy Razem. Jej szefem został Cezary Kalinowski. W 2011 roku, Polska XXI została zastąpiona nazwą „Razem Dla Kołobrzegu”. Wówczas rezygnację z szefowania złożył Kalinowski, ale Bieńkowski nie zgodził się kandydować na tę funkcję. Wybrano ponownie Cezarego Kalinowskiego. To „Razem Dla Kołobrzegu” jest fundamentem „Porozumienia Dla Kołobrzegu” wraz z retoryką jednoznacznie wrogą obozowi rządzącemu miastem do 2014 roku. PDK to nic innego, jak połączenie RDK, SLD i innych organizacji bądź wolnych strzelców, przy założeniu wspólnych celów. Celem głównym było odsunięcie od władzy PO i Janusza Gromka. Udało się go zrealizować połowicznie.

To, że Bieńkowski ma swoje zdanie, wiadomo od zawsze. W PDK zaś, co widać dość dobrze, zaczyna się klarować nowa strategia na wybory w 2018 roku. To, czego brakuje mocno PO, ma PDK. To stratedzy, którzy mają realny wpływ na to, co w PDK się dzieje. Nie bez powodu, po wyborach różni politycy gratulowali Jackowi Kusiowi niezłej gimnastyki na politycznej szachownicy. Ale o ile PO, spowolniona partyjnymi animozjami, ma przed sobą ważniejsze sprawy niż samorząd, o tyle PDK wolne od tych problemów może kreślić plany na kolejną elekcję prezydencką. I choć dla wielu oczywistym jest, że do walki o fotel na Ratuszowej 13 stanąć powinna Wioletta Dymecka, to Henryk Bieńkowski pyta retorycznie, a dlaczego wyklucza się już dziś Cezarego Kalinowskiego. Dla Bieńkowskiego nie jest to pytanie bez powodu i nie chodzi mu tyle o zamieszanie czy rozłam, ale o zdrowy rozsądek i trzeźwe spojrzenie na scenę polityczną. To, że Janusz Gromek kończy przygodę prezydencką, nie budzi na dziś dzień niczyich wątpliwości. Ale to, z kim ma się zmierzyć PDK za 3 lata już takie oczywiste nie jest. Mówi się o Tomaszu Tamborskim, Jacku Woźniaku. Wskazuje się, że takie zakusy może mieć jeszcze Marek Hok. Ale PO może zrobić woltę i wystawić lubianą i popularną Annę Mieczkowską. Otwarte jest pytanie, kto będzie miał większe szanse: Kalinowski z Tamborskim lub Woźniakiem, czy Dymecka z Mieczkowską. Bieńkowski zastanawia się, czy kusić los. Wie również, że władza zużywa. Widzi doskonale jak władza wpływa na jego kolegów i wie, jakie jest tego ryzyko. Ćwierć wieku w samorządzie robi swoje. Pytanie, czy widzi, jak władza wpływa na niego…

Powtarzające się pytanie, czy PDK się rozpadnie, jest pytaniem retorycznym. W PDK są ludzie na tyle niezależni, a z drugiej strony powiązani ze sobą, że jeśli ten twór się rozpadnie, to w bólach. Może nie z hukiem, ale na pewno wytworzy to wiele złych emocji, które zawsze są obserwowalne po prawej stronie sceny politycznej. Ale wszyscy też wiedzą, że rozłam nikomu nie służy i nigdzie nikogo nie zaprowadzi. Wie to Bieńkowski, dlatego raczej nigdzie się nie wybiera. Pisanie, że ma romans z kukizowcami, jest na wyrost. Wiceprzewodniczący rady stoi i się przygląda. Ma swoje zdanie, także miejscami krytyczne. Odejście z PDK ostatecznie nic nie zmienia, przecież na przekór kolegom nie będzie popierać prezydenta. Ale widzi zbliżenie Wioletty Dymeckiej z lewicą (odkrycia nie robi, widać to od roku, a więc zanim rozpoczęła się kampania samorządowa). Tymczasem Bieńkowskiemu bliżej do struktur konserwatywnych, nawet nieco pisujących, nieufnych otoczeniu. On, zamiast deklaracji o współpracy, wolałby najpierw ustalić zasady kompromisu, żeby nie być oszukanym. Nie jest zainteresowany braniem odpowiedzialności za decyzje prezydenta i widać, nie bardzo chce w tym uczestniczyć. Czy będzie tylko stał z boku czy też zmieni okręt?

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Kto jest liderem w PDK? Wielu wskaże Wiolettę Dymecką, bo to wydaje się oczywiste. Ale w rozmowach z ludźmi PDK nie wszyscy mają takie zdanie. Pojawiają się wątpliwości co do jej potencjału. Nie wszyscy chcą dostrzec to, że przewodnicząca Rady Miasta coraz bardziej wprawia się w politykę, zdobywa doświadczenie w akcji, że z uczestnika staje się rozgrywającym. Może dlatego, że uwierzyli w całości retoryce z okresu kampanii wyborczej, a może dlatego, że wpływ na nich mają sugestie innych? Wydaje się, że i Dymeckiej i Bieńkowskiemu przyświeca hasło, że co ich nie zabije, to ich wzmocni. Dymecka wybrała ograniczenie liczby ofiar. Pod hasłem „zgoda buduje”, ona wznosi i wzmacnia swoją pozycję, a wraz z tym autorytet, jak widać po głosowaniu absolutoryjnym, także w PDK.

Robert Dziemba

polityka,kołobrzeg
Radni PDK podczas absolutoryjnej sesji Rady Miasta

reklama

reklama

Dodaj komentarz

UWAGA!
Komentarze są prywatnymi opiniami Czytelników, za które redakcja nie ponosi odpowiedzialności. Publikowanie jest jednoznaczne z akceptacją regulaminu. Jeśli jakikolwiek komentarz narusza obowiązujące prawo lub zasady współżycia społecznego, prosimy o kontakt poczta@miastokolobrzeg.pl. Komentarze niezwiązane z artykułem, naruszające regulamin lub zawierające uwagi do redakcji, będą usuwane.

Komentarze zostaną opublikowane po akceptacji przez moderatora.

Zgody wymagane prawem - potwierdź aby wysłać komentarz



Kod antyspamowy
Odśwież

Administratorem danych osobowych jest  Wydawnictwo AMBERPRESS z siedzibą w Kołobrzegu przy ul. Zaplecznej 9B/6 78-100 Kołobrzeg, o numerze NIP: 671-161-39-93. z którym możesz skontaktować się osobiście pod numerem telefonu 500-166-222 lub za pośrednictwem poczty elektronicznej wysyłając wiadomość mailową na adres poczta@miastokolobrzeg.pl Jednocześnie informujemy że zgodnie z rozporządzeniem o ochronie danych osobowych przysługuje ci prawo dostępu do swoich danych, możliwości ich poprawiania, żądania zaprzestania ich przetwarzania w zakresie wynikającym z obowiązującego prawa.

reklama